Amerykańska kampania prezydencka ruszyła pełną parą, co obaj kandydaci – Barack Obama i Mitt Romney – wykorzystali do zmiany swojej strategii. A właściwie do dodania nowych pól, z których będą atakować przeciwnika.
Zmiana jest większa w przypadku ubiegającego się o reelekcję prezydenta. Obama, który od wielu miesięcy zarzucał Romneyowi, że jest chwiejny i zmienia poglądy stosownie do potrzeb, teraz przekonuje, że kandydat Republikanów jest konserwatywnym fundamentalistą. Romney istotnie zabiega teraz o poparcie prawego skrzydła swojej partii, dla którego jest zbyt centrowy, ale nie robi tego w sposób zbyt nachalny, bo kluczem do zwycięstwa są wyborcy niezdecydowani – zwykle o poglądach umiarkowanych.
Dlatego nową strategię Obamy wykpiwa Dave Carney, jeden ze strategów republikańskich. – Nie można być w jednej chwili kimś, kto się zachowuje jak chorągiewka na wietrze, a w następnej konserwatywnym ekstremistą – komentuje. Na dodatek Obama – który cztery lata temu obiecywał wycofanie wojsk z Iraku i Afganistanu oraz świat bez broni atomowej – wykorzystał przypadającą w środę rocznicę zabicia Osamy bin Ladena do zaprezentowania się w spocie wyborczym jako podejmujący śmiałe decyzje dowódca.
Obama, atakując na nowych polach Romneya, próbuje odwrócić uwagę od swojej najsłabszej strony, czyli stanu gospodarki. Tym bardziej że w piątek podano nowe dane pokazujące, że tempo wzrostu wyraźnie siada. W pierwszym kwartale tego roku wzrost w ujęciu rocznym wyniósł 2,2 proc. PKB, podczas gdy w ostatnich trzech miesiącach 2011 r. było to 3,0 proc., zaś analitycy spodziewali się wyniku 2,5 proc. Tymczasem dla połowy wyborców stan gospodarki będzie jednym czynnikiem, który zdecyduje, na kogo zagłosują. Co gorsza dla Obamy – według jednego z sondaży aż 80 proc. badanych uważało, iż Stany Zjednoczone nadal znajdują się w recesji (ta się oficjalnie skończyła w czerwcu 2009 r.).
Reklama
Z kolei Romney, który do niedawna musiał jednocześnie poświęcać uwagę Obamie i republikańskim konkurentom do nominacji, teraz może się skupić tylko na prezydencie. Były gubernator Massachusetts dotychczas jak mantrę powtarzał, że cztery lata rządów Obamy to gospodarcza katastrofa, i przestrzegał, że kolejne cztery spowodują wprowadzenie nadmiernych regulacji na wzór europejski, ewentualnie mówił o własnym doświadczeniu biznesowym, jednak mało o planach dla Ameryki. – Romney będzie musiał wskazywać nie tylko na błędy Obamy, ale też wyjaśnić, dlaczego ma lepszy plan na przywrócenie prosperity – napisał w komentarzu redakcyjnym dziennik „The Wall Street Journal”.
W minionym tygodniu nawet już można było zauważyć, że wiece Romneya przestają się sprowadzać do ataków na Obamę, choć konkretów w kwestii, w jaki sposób ciąć deficyt budżetowy, wciąż niewiele. Nie przeszkodziło to też obozowi Romneya – biznesmena i multimilionera – zaatakować Obamę od innej strony – że jest prezydentem celebrytą, podczas gdy miliony zwykłych Amerykanów cierpią biedę.
Romney musi pokazać, że ma lepszy plan gospodarczy