Kwiecień przyniósł pogłębienie spadkowej korekty zapoczątkowanej na warszawskim parkiecie miesiąc wcześniej. Wszystkie główne indeksy zanotowały spadki w zakresie od 2,5 do 3,5 proc. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy jednak upatrywać przede wszystkim poza granicami. To słabsze dane makroekonomiczne z Chin, USA, Niemiec, Włoch Czy Hiszpanii, a także przedwyborcza gorączka we Francji i Grecji spowodowały generalne pogorszenie nastrojów i wzrost niechęci do ryzyka. W efekcie większość funduszy otwartych w ofercie krajowych towarzystw funduszy inwestycyjnych zakończyło ostatni miesiąc na minusie.

Spośród 378 monitorowanych przez nas funduszy pod kreską było 236, czyli 62,4 proc. wszystkich. 139 funduszy (36,8 proc.) może pochwalić się dodatnimi stopami zwrotu. Fundusze, które w kwietniu nie sprawiły swoim posiadaczom większego rozczarowania, to przede wszystkim produkty oparte na papierach dłużnych. Swoją niewielką rolę odegrało tu też lekkie osłabienie złotego względem euro (0,25 proc.) i dolara (1,02 proc.), które sprawiło, że w czołówce funduszy uplasowały się te inwestujące w papiery dłużne denominowane głównie w tych dwóch walutach. Najlepiej sprawiły się więc fundusze dłużne obligacji amerykańskich, które zakończyły miesiąc ze średnim wynikiem na poziomie 1,1 proc.

Jednak fundusze operujące głównie na polskim rynku długu także zanotowały całkiem przyzwoite wyniki. Średni wzrost wartości jednostek uczestnictwa funduszy polskich obligacji skarbowych wyniósł 0,6 proc. Fundusze papierów uniwersalnych, a więc takie, które w większym zakresie inwestują w dług korporacyjny, komunalny czy spółdzielczy, średnio dały zarobić 0,5 proc. Dobry wynik, zwłaszcza jak na tę kategorię, odnotowały fundusze rynku pieniężnego, dla których średni zysk w kwietniu podliczono na 0,4 proc.

Jak widać w powyższej tabeli, podsumowując kwiecień największe powody do niezadowolenia mogą mieć inwestorzy stawiający na fundusze akcji polskich. Średnie straty funduszy akcji małych i średnich spółek wyniosły 3,5 proc. Nieco mniej – 2,6 proc. – straciły fundusze uniwersalne. Wypadły więc zdecydowanie słabiej od funduszy inwestujących nieco szerzej w naszym regionie, bo średnio fundusze europejskich rynków wschodzących zanotowały co prawda stratę, ale w wysokości 1,2 proc.

Reklama

Jako ciekawostkę warto przytoczyć fakt, że najwyższą stopę zwrotu w kwietniu osiągnął fundusz, o którym wzmianki ukazały się nawet w największych globalnych serwisach informacyjnych poświęconych finansom. Mowa o funduszu Opera Eurogeddon, którego pomysłodawcą i zarządzającym jest prof. Krzysztof Rybiński, wyróżniający się ostatnio snuciem szczególnie czarnych scenariuszy dla przyszłości europejskiej gospodarki. W chwili jego uruchomienia, w drugiej połowie lutego br., Opera TFI chwaliło się, że to jedyny w Europie fundusz, którego celem jest osiągnięcie wysokich zysków w scenariuszu bankructwa Grecji, poważnych kłopotów innych krajów południa Europy, ewentualnego rozpadu strefy euro lub masowego wycofywania środków z banków w strefie euro. Na razie brak jeszcze danych, czy fundusz spotkał się z zainteresowaniem ze strony inwestorów. Skierowany jest raczej do zamożnych inwestorów, bo pierwsza minimalna wpłata to nie mniej niż 40 tys. euro.

Jak widać po wyniku za kwiecień – plus 8,3 proc., czyli ponad dwa razy więcej od kolejnego w zestawieniu funduszu Idea Zmiennego Zaangażowania (4 proc.) – można oczekiwać, że w okresach, gdy na rynkach będą dominowały negatywne nastroje, zwłaszcza w odniesieniu do Europy, fundusz Krzysztofa Rybińskiego będzie na tym korzystał. Choć w zasadzie nie sposób wiarygodnie ocenić jakie są szanse na realizację czarnego scenariusza, sam pomysł na stworzenie takiego funduszu wydaje się trafiony i – być może – odniesie marketingowy sukces.