Bilansem jest spadek WIG20 o 0,71 procent z obrotem na poziomie 660 mln zł. Sama aktywność rynku wskazuje, iż rynkowi nie brakowało dziś paliwa do zmian cen. Jednak z perspektywy końca sesji doskonale widać, iż czynnikiem, który przesądzał o poszczególnych fazach notowań były głównie reakcje innych giełd na publikowane raporty makroekonomiczne. Już w pierwszej godzinie cieniem na cenach akcji położyły się odczyty indeksów PMI dla sektora usług w strefie euro. Poczynając od Włoch, przed Francję, Niemcy a na strefie euro kończąc każdy z odczytów okazywał się gorszy od prognoz i wcześniejszych szacunków.

W istocie dane modelowo uzupełniły niedawne odczyty PMI dla sektora przemysłu i jednoznacznie potwierdziły, iż strefa euro znalazła się w drugiej fazie kryzysu. Niewiele lepsze okazały się odczyty pokazujące dynamikę sprzedaży detalicznej dla strefy euro, które wzmacniały przekonanie graczy, iż peryferyjne kraje unii walutowej stale odczuwają efekty polityki ograniczeń budżetowych.

Mimo tego, w środkowej fazie sesji, rynki europejskie znalazły w sobie siłę do odrobienia strat poniesionych po odczytach indeksów PMI a WIG20 zdołał nawet zbliżyć się do poziomów znanych na środowym zamknięciu. Niestety o 14:30 na rynku pojawiły się najbardziej oczekiwane dane z USA, które okazały się gorsze od prognoz. Wzrost liczby etatów w sektorach innych niż rolnictwo wyniósł ledwie 115 tys., gdy rynek oczekiwał 160 tys. Wymowy danych nie złagodziła rewizja w górę odczytu z marca i spadek bezrobocia do 8,1 procent.

Efektem była przecena akcji na świecie oraz czytelne pogorszenie nastrojów przedsesyjnych na Wall Street. W końcówce dnia w Warszawie giełdy otoczenia były już tak słabe, iż amerykański S&P500 tracił blisko 1,5 procent a niemiecki DAX 1,99 procent. Odpowiedzią GPW był zejście WIG20 w pobliże 2200 pkt. i zamknięcie dnia na 2210 pkt, które w skali tygodnia dało spadek indeksu o 1,5 procent. W praktyce negatywny bilans dnia i tygodnia musi być uzupełniony o pytania na temat wiarygodności zmian cen w okresie, w którym spora część uczestników rynkowej gry odpoczywała od inwestycji. Dlatego z ocenami, zwłaszcza negatywnymi, warto poczekać do nowego tygodnia. Niestety już dziś można powiedzieć, że w poniedziałek rynek czeka nowa dawka emocji w postaci trawienia wyników wyborów we Francji i Grecji, które przyniosą nowe treści na europejskiej scenie politycznej i nowe pytania o stabilność wspólnej waluty.

Reklama