Spowodowało to znaczne obniżenie eksportu chińskiego do krajów UE i jest to również główną przyczyną wycofywania się z Chin inwestorów tajwańskich.
>>> Czytaj też:Adidas przenosi produkcję z Chin do Birmy
Według najnowszego raportu "Business Research 2012" tajwańskiego uniwersytetu Qinghua w Pekinie w ciągu ostatnich 15 lat przeciętna miesięczna pensja na terenie Chin wzrosła z 300 juanów (około 155 zł) do 3000 juanów. Zdaniem głównego autora raportu, Li Baominga, "Wzrost kosztów pracy spowodował gwałtowny spadek rentowności przedsiębiorstw. W ciągu najbliższych 5 lat należy spodziewać się, że prawie połowa tajwańskich przedsiębiorstw działających na terenie prowincji Guandong (Kanton) zbankrutuje, a wśród pozostałych co najmniej 20 proc. będzie mieć problemy finansowe."
Dyrektor Izby Handlowej miasta Dongguan w prowincji Guandong, Xie Qingyuan, obecne problemy biznesowe Tajwańczyków tłumaczy następująco - "Oprócz wzrostu kosztów pracy, kryzys w strefie euro spowodował znaczny spadek zamówień z Europy. Przy niesprzyjającej koniunkturze producenci utrzymują skrajnie niskie ceny sprzedaży, a koszty zakupu surowców rosną z każdym rokiem. Od czasu światowego kryzysu finansowego w 2008 r. nastawione głównie na produkcję eksportową tajwańskie przedsiębiorstwa przeżywają głęboki kryzys. Obecny rok też nie będzie dla nich pomyślny."
Poza prowincją Guandong najwięcej tajwańskich przedsiębiorstw zlokalizowanych jest w prowincji Fujian, zwłaszcza w okolicach miejscowości Xiamen. Tu warunki finansowe są jeszcze gorsze. Większość zakładów przemysłowych zbudowana jest na ziemi dzierżawionej. Ostatnio wiele fabryk zostało zlikwidowanych pod pretekstem przekroczenia norm zanieczyszczenia i dużego zagrożenia dla środowiska naturalnego. Jeden z lokalnych tajwańskich biznesmenów stwierdził, że władze prowincji tylko w tym roku doprowadziły do upadku około 1000 tajwańskich przedsiębiorstw. Zakres zagrożonej działalności biznesowej obejmuje już bardzo rozległy obszar od delty Rzeki Perłowej do delty rzeki Jangcy.