Najpierw obserwowaliśmy systematyczną wyprzedaż polskiej waluty, co zaowocowało tym, że notowania pary EURPLN znalazły się na najwyższych poziomach od początku września 2012 roku wychodząc na chwilę nad poziom 4,19. Natomiast zupełnie inaczej złoty zachowywał się względem brytyjskiej waluty. Tutaj kurs zniżkował do poziomów ostatnio obserwowanych w marcu ubiegłego roku i to właśnie do funta polska waluta zyskała w mijającym tygodniu najwięcej.

Tytułowa korekta na złotym w relacji do głównych walut w największym stopniu pojawiła się dopiero w piątek. Wcześniej złoty systematycznie tracił na wartości, na co wciąż miały wpływ zeszłotygodniowe dane, które pokazały w grudniu spadek rocznej dynamiki produkcji przemysłowej aż o 10,6% (największy od kwietnia 2009 roku). Inwestorzy tym samym uznali lutową obniżkę stóp procentowych za niemal pewną. Opowiada się za nią już nie tylko gołębia część RPP, ale również członkowie o wcześniejszym jastrzębim nastawieniu. Kolejny cios dla polskiej gospodarki przyszedł w tym tygodniu. Na rynek napłynęła informacja, że dynamika sprzedaży detalicznej jest najniższa od 2005 roku. Za miesiąc grudzień wyniosła ona -2,5%, po tym jak jeszcze w listopadzie rosła o 2,4%. Dane te były gorsze od prognoz, co osłabiło złotego do tygodniowych minimów. Również dane na temat stopy bezrobocia nie napawają optymizmem pokazując, że hamowanie jest znacznie ostrzejsze niż wcześniej zakładano.

Słabe dane z polskiej gospodarki to jednak za mało, aby dalej osłabiać złotego. Dlaczego? Po pierwsze, EURPLN w ogóle nie koreluje z rynkiem stopy procentowej, co jest typowe dla walut wchodzących. Po drugie, zależność z premią za ryzyko od polskich obligacji przestała należycie funkcjonować w połowie ubiegłego roku i tak naprawdę to premie powinny wzrosnąć dużo silniej niż kurs EURPLN. A stało się odwrotnie, m.in. w wyniku tego, iż premie utrzymywane są na niskim poziomie przez globalne rynki akcji, które spadać nie chcą. Dlatego też wzrost kursu EURPLN zauważalnie powyżej 4,20 jest możliwy tylko w przypadku korekty na rynkach globalnych – wtedy notowania mogłyby spokojnie wzrosnąć do okolic 4,35. W przeciwnym razie pozostaniemy w konsolidacji 4,00-4,20.

Najbardziej pozytywne informacje w tym tygodniu napływały z Niemiec. Najpierw pojawił się lepszy odczyt indeksu ZEW, następnie poprawnie uległ indeks PMI, a na koniec również wzrósł indeks Ifo. Ten ostatni odczyt okazał się kluczowym dla głównej pary walutowej, jaką jest EURUSD. Dzięki temu eurodolar, czyli para będąca zazwyczaj przyjmowana za barometr mierzący apetyt na ryzyko, zwyżkowała do poziomów ostatnio obserwowanych w lutym 2012 roku. Również został przekroczony wcześniejszy silny poziom oporu 1,3400. Dzięki temu poprawiły się nastroje globalne i złoty po wcześniejszej przecenie i dyskoncie obniżek stóp procentowych zaczął się umacniać tworząc zasłużoną korektę. Poprawa odczytów makroekonomicznych u naszego zachodniego sąsiada może nie być jednak długotrwała, ponieważ reszta krajów strefy euro nadal jest w głębokiej stagnacji i nie jest pewnym, czy ewentualne ożywienie w niemieckim eksporcie wystarczy, aby trwale pobudzić koniunkturę w Europie.

Reklama

W ostatnim tygodniu stycznia poznamy wstępny szacunek PKB dla Polski za 2012 rok. Ma on wynieść 2,1%, jednak biorąc pod uwagę ostatnią serię gorszych odczytów to i tym razem negatywne zaskoczenie wydaje się bardziej prawdopodobne. Z szerokiego rynku zostaną opublikowane finalne wskaźniki PMI oraz w piątek o 14:30 poznamy sytuację na rynku pracy w USA, która zazwyczaj powoduje powstanie największej zmienności na rynkach. W piątek o godzinie 16:55 euro kosztowało 4,17 złotego, dolar 3,09, frank 3,35, a funt 4,89 złotego.