Taki punkt w obradach zaproponował zarząd spółki. Choć przedstawiciele Ministerstwa Skarbu Państwa i LOT-u nie widzą w tym sensacji, może to być okazja do ostatecznego rozwiązania problemów przewoźnika.
Marek Kłuciński, rzecznik prasowy linii, wskazuje na art. 397 kodeksu spółek handlowych, który nakazuje zarządowi przedłożyć taką uchwałę NWZA, gdy strata przewyższa sumę kapitałów zapasowego i rezerwowych oraz jedną trzecią kapitału zakładowego, chociaż twierdzi, że audyt wyników za 2012 r. jeszcze się nie zakończył.
Prezes LOT-u Sebastian Mikosz oznajmił, że wynik ujemny będzie większy niż 200 mln zł.

>>> Czytaj również: LOT wyprzedaje swój majątek

Reklama
– Ministerstwo Skarbu Państwa powinno wykorzystać nadarzającą się okazję do tego, by przeprowadzić LOT przez kontrolowaną upadłość – uważa prof. Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Według niego należy pójść wypróbowaną już na Zachodzie drogą linii Swiss oraz Sabena. Po bankructwie na bazie załóg zbudowano firmy, które dziś z powodzeniem wożą pasażerów.

Resort może jednak ulec żądaniom spółki. Zatwierdzając dalsze istnienie firmy, wypłaci jej kolejną transzę pomocy. Po 400 mln zł przelanych na ratowanie w grudniu zeszłego roku firma otrzyma drugie tyle na restrukturyzację.

Stefan Malczewski, szef „Solidarności” w Locie, nie kryje zdumienia i zauważa, że mamy do czynienia ze zmianą podejścia do spółki o 180 stopni. Mikołaj Budzanowski, poprzednik Włodzimierza Karpińskiego w fotelu ministra, wykluczał dalsze dotowanie linii. Zresztą mówił tak pod wpływem Donalda Tuska, który uważał, że po takim zastrzyku LOT musi sobie poradzić lub upaść. Od kilku dni ta sprawa już tak oczywista nie jest.

Dyskusja na temat drugiej transzy pomocy rozgorzała na nowo po sugerujących taki scenariusz wypowiedziach prezesa Sebastiana Mikosza oraz informacji o wysłaniu wczoraj do resortu skarbu poprawionego planu restrukturyzacji spółki. Ten dokument – jak zdradził Rafał Baniak, wiceminister skarbu – zakłada dalszą pomoc publiczną dla spółki.

– Niech LOT nie łudzi się, że Komisja Europejska wyrazi na to zgodę – twierdzi prof. Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Mówi tak, choć w ubiegłym tygodniu Bruksela zaakceptowała warunkowo 400 mln zł pomocy publicznej dla PLL LOT do czasu zapoznania się z planem restrukturyzacji.

Z komunikatu Komisji wynika, że pożyczka na ratowanie Polskich Linii Lotniczych LOT w wysokości 400 mln zł udzielona przez polski rząd była zgodna z unijnymi zasadami pomocy państwa. Komisja uznała w szczególności, że pomocy udzielono na określony czas i w ograniczonym zakresie. Komisja warunkowo zatwierdziła tę pomoc do czasu zajęcia stanowiska odnośnie do planu restrukturyzacyjnego, który Polska ma przedłożyć do 20 czerwca 2013 r.

Według Rydzkowskiego w tym programie tkwi problem. Nie uda się zrestrukturyzować spółki, budując po raz kolejny hybrydę. – Niby tanią linię, ale utrzymującą połączenia długodystansowe – zauważa Rydzkowski. Taka sztuka udaje się tylko dwóm małym liniom: Finnair oraz Aer Lingus. Jednak obydwaj przewoźnicy działają na zupełnie innych rynkach. Reszta albo koncentruje się na krótkich trasach, albo podporządkowuje wielkim, takim jak Lufthansa czy Air France.

Według ekspertów próżne są także nadzieje MSP na znalezienie dla linii inwestora. Nawet jeżeli zmieniono ostatnio doradcę i koncepcję prywatyzacji. Przypomnijmy – w poniedziałek podaliśmy, że to Rothschild, a nie Morgan Stanley poszuka inwestora dla LOT-u oraz kilku dawnych spółek z jego grupy, obecnie kontrolowanych bezpośrednio przez MSP.

MSP i LOT uważają inaczej. Niedawno resort skarbu chwalił się nawet na swoich stronach, że o LOT dopytywał w trakcie wizyty ambasador Francji. Mikosz i Baniak mówią też o lepszych wynikach spółki za I kw. 2013 r. Podobno są one wyższe niż te zapisane w planie restrukturyzacji, który trafił do MSP za pierwszym podejściem. Jednak nie kryją, że firma nadal jest na minusie.

>>> Czytaj także: Dreamlinery wracają do LOT-u. Pierwszy rejs na początku czerwca