Zgodę na rozpoczęcie wierceń blisko Fuerteventury i Lanzarote wydało hiszpańskie Ministerstwo Przemysłu, a firmą, która ma prowadzić badania, jest koncern energetyczny Repsol. Administracja Wysp Kanaryjskich zapowiedziała, że poda sprawę do sądu.

Mieszkańcy Wysp Kanaryjskich nie chcą, żeby archipelag był kojarzony z platformami do wydobycia ropy naftowej. Większość z nich żyje z turystyki i teraz obawia się, że 11 mln osób, które co roku odwiedzają wyspy, wybiorą inne miejsce odpoczynku. „Niepokoi nas całkowity brak przejrzystości procesu. Nie mamy żadnych gwarancji, że nie zostanie zatrute środowisko naturalne” - narzekał ekolog, Juanma Brito.

Prace mają być prowadzone 70 km od wysp. Hiszpański rząd przypomina, że będą to nie wiercenia, lecz odwierty, dzięki którym będzie można ocenić wielkość złóż.

Nie wszyscy krytykują decyzję Madrytu. Poziom bezrobocia na Wyspach Kanaryjskich przekroczył 30 procent i wiele osób liczy, że znajdzie pracę przy poszukiwaniu ropy.

Reklama

Czytaj też: Na Wyspach Kanaryjskich szaleje bezrobocie. Jest za dużo imigrantów