Trasa Kijów - Lwów była zablokowana przez dziewięć godzin. Od 8:00 do 17:00 manifestowały tam matki i żony żołnierzy. Domagały się powrotu swoich mężczyzn z frontu.

Trasę, która jest główną magistralą łączącą stolicę z zachodnią częścią Ukrainy i Unią Europejską zablokowało w okolicach Żytomierza około 50 kobiet, które chodziły po pasach. Twierdzą, że ich bliscy przebywają już 110 dni na froncie w polowych warunkach, bez odpowiedniego wyposażenia i podstawowych wygód, czasem brak im nawet wody.

Ministerstwo Obrony przyznaje, że jedynie 2/3 żołnierzy na froncie ma kamizelki kuloodporne. Te dane nie dotyczą funkcjonariuszy Gwardii Narodowej i ochotników, którzy podlegają MSW. Kamizelki kupowane są przez władze, często za pieniądze sponsorów. Na umundurowanie i wyposażenie, poza bronią, składają się często zwykli Ukraińcy wykorzystując crowdfunding, czyli organizując zbiórkę pieniędzy za pomocą portali internetowych.

>>> Czytaj także: Putin się rozmyslił. Już nie chce prawa do wysyłania wojska na Ukrainę

Reklama

W obwodach donieckim i ługańskim zawieszenie broni i incydenty

Na wschodzie Ukrainy impas i sprzeczność interesów - tak aktualną sytuację w Donbasie komentuje Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich. W obwodach Donieckim i Ługańskim ogłoszono zawieszenie broni między rządowymi ukraińskimi siłami, a prorosyjskimi separatystami. Mimo czasowego rozejmu dochodzi tam jednak do incydentów.

Zdaniem eksperta, nawet jeśli zawieszenie broni uda się utrzymać, to sytuacja wciąż będzie napięta, bowiem jak zaznacza - zarówno Rosja, jak i Ukraina mają w tym regionie różne cele, które będą chciały realizować. Adam Eberhardt podkreśla, że w interesie Rosji jest uczynienie z separatystów strony procesu pokojowego, a w konsekwencji uczynienie z Doniecka i Ługańska osobnych podmiotów niekontrolowanych przez władze w Kijowie. "Z kolei Ukrainie zależy na odzyskaniu pełnej kontroli nad tymi regionami. W tej sytuacji miejsca na trwały kompromis absolutnie nie ma" - ocenia ekspert.

Adam Eberhardt zaznacza, że obie strony nie mają dostatecznej siły, żeby w pełni przeforsować swoje interesy. Jak podkreśla, poparcie dla kontrolowanych przez Rosję bojówek separatystów słabnie, a terroryści są nękani przez ukraińskie wojsko. Jednak, jak dodaje, słaba jest również pozycja Kijowa, który aby odzyskać pełną kontrolę nad regionem musiałby przeprowadzić operację na olbrzymią skalę, a to z kolei pociągnęłoby za sobą wiele ofiar.

Rosja też potrzebuje tego kompromisu

Nieco inaczej widzi sytuację Tomasz Piechal z portalu Eastbook.com. Jego zdaniem, kompromis w sprawie Donbasu potrzebny jest zarówno Rosji, jak i Ukrainie. Ekspert z portalu Eastbook zaznacza, że zawieszenie broni, nie rozwiąże problemu Donbasu, ale na chwilę obecną takie rozwiązanie jest na rękę zarówno Moskwie, jak i Kijowowi. Jak podkreśla, Rosja chce wyjść z sytuacji w miarę "z twarzą", z kolei Petro Poroszenko musi udowodnić, że jest w stanie rozwiązać konflikt.

Zdaniem Tomasza Piechala, Kijów będzie negocjował z Moskwą w sprawie uspokojenia konfliktu. Ekspert podkreśla, że prezydent Poroszenko najprawdopodobniej zgodzi się na jakąć formę uniezależnienia się Donbasu od Kijowa. Jak zaznacza, to w jakim stopniu wschodnie obwody będą niezależne od Ukrainy i wejdą w orbitę wpływów rosyjskich jest przedmiotem negocjacji. Rosjanie chcą mieć mocną kartę przetargową i dlatego sieją zamęt - ocenia Tomasz Piechal.

W zeszły piątek ukraińska armia wstrzymała operację antyterrorystyczną na w obwodach donieckim i ługańskim. Wczoraj w Doniecku doszło do rozmów między reprezentującym stronę rządową byłym prezydentem Leonidem Kuczmą, a przedstawicielami separatystów. Separatyści ogłosili, że wstrzymują ogień do najbliższego piątku. Dziś Władimir Putin ogłosił o wycofaniu zgody na wykorzystanie wojska na terytorium Ukrainy. Decyzję Kremla pozytywnie ocenił prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Jak zaznaczył, jest ona pierwszym praktycznym krokiem strony rosyjskiej dla realizacji planu pokojowego.

>>> Czytaj także: Austria zbuduje z Gazpromem część gazociągu South Stream. Inwestycja za 200 mln euro