A jako że historia powtarza się jako farsa, tym razem kierowcy mieli nieco inne zadanie: nastraszyć Ukrainę. Od marca, gdy rosyjskie wojska stanęły na ukraińskiej granicy, w tamtejszych mediach pojawiają się zatroskani specjaliści z Rosji (w tym pewien były doradca Kremla), podający kolejne daty inwazji wojsk rosyjskich – sprawdzone, pewne, bazujące na dobrze poinformowanych źródłach.

Początkowo to działało, zwłaszcza że towarzyszyły im doniesienia o podejrzanych ruchach sąsiedniej armii, która potrafiła pomaszerować na granicę, by zatrzymać się kilkaset metrów od terytorium Ukrainy. Teraz jednak Ukraina robi swoje. Kolejne miasta są odbijane z rąk separatystów; obszar ich władania szybko sie kurczy.

Jeśli Kijów wierzy Władimirowi Żyrinowskiemu, ze Putin podjął już decyzję o III wojnie światowej, nie pomoże mu nawet najbardziej ugodowa postawa wobec tzw. republik ludowych. Jeśli nie wierzy – a takie i ja mam wrażenie – to w rękach ukraińskich żołnierzy oraz głowach ich dowódców leży wyzwolenie ostatnich skrawków ich ojczyzny.

>>> Czytaj też: Prawy Sektor grozi marszem na Kijów. Ukraina ma 48 godzin na spełnienie żądań

Reklama