Jak poinformowało Ministerstwo Aktywów Państwowych, program restrukturyzacji energetyki zakłada, iż kontrolowane przez państwo spółki energetyczne - PGE, Enea oraz Tauron - sprzedadzą Skarbowi Państwa 70 bloków węglowych. Ten dokona ich integracji w ramach jednego podmiotu, który zacznie działać jako spółka pod nazwą Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego.

W planach resortu aktywów państwowych, NABE będzie prowadzić jedynie inwestycje niezbędne dla bieżącego działania bloków węglowych, nie będzie budować nowych, a wraz z pojawianiem się nowych nisko oraz zeroemisyjnych źródeł - będzie stopniowo swoje bloki wycofywać.

Jak tłumaczył w poniedziałek w telewizji wpolsce.pl wicepremier, szef MAP Jacek Sasin, niezbędne jest uwolnienie trzech spółek energetycznych od „balastu energetyki węglowej”, który zmniejsza ich możliwości dochodowe, ponieważ energetyka węglowa jest obszarem deficytowym.

Zaznaczył, że cała operacja z NABE ma na celu to, żeby ceny energii nie rosły. Przypomniał też, że rząd zakłada, iż ostatnim rokiem, w którym funkcjonowało będzie górnictwo i energetyka węglowa w Polsce będzie rok 2049.

Reklama

Kierownik Programu Energia, Klimat i Środowisko w think-tanku WiseEuropa Aleksander Śniegocki ocenia, że koncepcja powołania NABE co prawda zdejmuje węglowy ciężar ze spółek energetycznych, ale nie zapewnia, że konsumenci energii skorzystają na tym rozwiązaniu.

„Polska potrzebuje mechanizmu szybkiego wycofywania węgla z miksu energetycznego, który pozwoli przełożyć korzyści z tym związane na oszczędności dla konsumentów oraz nowe szanse rozwojowe dla spółek energetycznych” - wskazał Śniegocki.

Jego zdaniem, istnieje też ryzyko że powołanie Agencji może wręcz opóźnić wycofywane aktywów węglowych z rynku, gdyż ułatwi ich dłuższe wspieranie w ramach jednego, skonsolidowanego podmiotu. Będzie to oznaczało wyższe rachunki dla odbiorców energii, a być może też dodatkowe obciążenie dla podatników - zaznaczył Śniegocki.

Jak z kolei wskazuje prawnik z fundacji ClientEarth Wojciech Kukuła taka restrukturyzacja polskiej energetyki będzie też wymagać zgód UOKiK i Komisji Europejskiej, co zajmie najpewniej wiele miesięcy.

Przyspieszyć ten proces może przedstawienie ambitniejszego planu odchodzenia od węgla, według którego korzystające z pomocy publicznej elektrownie zamkną się do 2030 r., a także ograniczenie wartości pomocy do minimum niezbędnego dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego - ocenił Kukuła.

Według Pawła Wiejskiego z Instytutu Zielonej Gospodarki, koncentracja tak dużej części rynku w jednym podmiocie, czyli NABE, może łamać unijne prawo konkurencji, a dopłaty do węgla są nie do pogodzenia z zasadami pomocy publicznej. Żeby NABE miało jakiekolwiek szanse na akceptację przez KE, potrzebny jest konkretny plan odejścia od węgla - ocenił Wiejski.

Również zdaniem szefowej zespołu klimat i energia w Greenpeace Joanny Flisowskiej trudno wyobrazić sobie zgodę KE na taki plan. Zamiast planu głębokiej restrukturyzacji sektora energetyki i planu odejścia od węgla mamy kolejne pozorowane działania i próbę przekazania ogromnych subsydiów na podtrzymywanie węglowego trupa - oceniła Flisowska.

NABE nie będzie miało żadnego interesu w stosowaniu się do zasad rynkowych, w realizacji celów klimatycznych UE, w dbaniu o pracowników - ocenia Paweł Czyżak z Fundacji Instrat. Utrzymując wysoki udział węgla w miksie energetycznym i będąc praktycznie monopolem, stworzenie NABE doprowadzi do dalszego wzrostu cen i importu energii - ocenił.