Prace naprawcze po wrześniowej powodzi potrwają co najmniej kilka lat, a i tak trzeba to będzie uznać za ekspresowe tempo. Nie ma jeszcze nawet pełnego planu odbudowy zniszczeń, bo wciąż trwają analizy, co i w jakim zakresie ma być naprawiane, a co trzeba zbudować na nowo.
Władze lokalne i rząd skupiają się na odbudowie infrastruktury krytycznej, czyli m.in. zapewnieniu dojazdów do wszystkich miejsc, które zostały odcięte podczas wrześniowej powodzi. Przykładem jest most tymczasowy w Głuchołazach, udostępniony mieszkańcom w miejscu, gdzie została zerwana dotychczasowa przeprawa przez rzekę Białą Głuchołaską. Na nowy most w tym miejscu trzeba będzie poczekać być może nawet kilka lat. Podczas otwarcia tego tymczasowego koordynujący działania dotyczące odbudowy obszarów dotkniętych powodzią Marcin Kierwiński, minister pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi, poinformował, że trwają rozmowy na temat źródeł finansowania nowego mostu. Czyli rząd wciąż szuka pieniędzy na ten cel, szuka ich także na inne zerwane mosty. Mieszkańcy nie mogą czekać, dlatego na terenach zalanych wojsko uruchamia osiem przepraw tymczasowych.
Na razie trwa walka z czasem
Jeszcze w tym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad planuje usunąć ponad 330 zidentyfikowanych skutków powodzi na zarządzanej przez siebie sieci, czyli ok. 60 proc. zniszczeń. "Są to głównie działania naprawcze i porządkowe" - mówi Szymon Piechowiak, rzecznik prasowy GDDKiA. "Zakończono prace na 100 zadaniach. Pozostałe działania trwają" - dodaje.
Innym przykładem działań doraźnych, ale koniecznych jest udrożnienie rzek w południowo-zachodniej Polsce, to koszt 72 mln zł. Z rezerwy celowej budżetu państwa Wody Polskie dostały dodatkowe 82 mln zł na usuwanie szkód powodziowych na rzece Biała Głuchołaska w województwie opolskim oraz na przywrócenie przepustowości koryt wraz z zabudową wyrw brzegowych na rzece Biała Lądecka w województwie dolnośląskim. Rzeki mają wrócić do swojego stanu sprzed tegorocznej powodzi w połowie przyszłego roku, by były gotowe na ewentualne kolejne fale wezbraniowe. Obecnie Wody Polskie prowadzą prace naprawcze w 140 miejscach, przede wszystkim w województwach dolnośląskim i opolskim, a także w śląskim i lubuskim.
W piątek, 22 listopada, Wody Polskie poinformowały, że do tej pory zakończyły 66 zadań związanych z usuwaniem skutków powodzi na rzekach, wałach przeciwpowodziowych i zbiornikach retencyjnych. Wartość tych robót to zaledwie ok. 3 mln zł. Prace wykonano w 17 powiatach i 38 gminach na terenie województw: dolnośląskiego, lubuskiego i opolskiego. Obecnie najbardziej intensywne działania są prowadzone w powiecie kłodzkim, dotyczą uprzątnięcia i udrożnienia koryta rzeki Białej Lądeckiej i potoku Morawka. Naniesione przez powódź rumosz (odłamy skalne) i śmieci usuwane są z ok. 40-kilometrowego odcinka, w tym w Stroniu Śląskim i Lądku-Zdroju. Wody Polskie zabezpieczają również wyrwę powstałą w prawym brzegu koryta Nysy Kłodzkiej w mieście Bardo.
Na razie samorządy chcą przed zimą zdążyć z wykonaniem najpilniejszych inwestycji. Na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. działań przeciwpowodziowych i usuwania skutków powodzi z 2024 r. Marcin Kierwiński poinformował, że do tej pory samorządy złożyły wnioski na odbudowę infrastruktury na sumę 300 mln zł. Pieniądze z rezerwy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji trafią do gmin, powiatów i województw. "To wydatki, które muszą być zrealizowane jeszcze w tym roku" przekazał posłom minister Kierwiński.
Te znacznie większe, bo miliardowe, to perspektywa kolejnych lat, bo szacowanie strat oraz przygotowanie analiz i dokumentacji niezbędnych do rozpoczęcia kolejnych etapów działań wymagają dużo czasu i nakładów sił. "To jest proces zaplanowany na wiele, wiele miesięcy" - już kilka razy powtarzał pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi.
Kolejne potrzeby warte miliardy
Wciąż nie ma ostatecznego rachunku. Jeszcze we wrześniu straty w infrastrukturze wodnej wyceniono na 3,5 mld zł. Szkody na drogach krajowych i liniach kolejowych - na 1,5 mld zł. Wartość szkód w infrastrukturze o lokalnym znaczeniu będzie dużo wyższa. Samorządowcy wciąż borykają się z wprowadzaniem do specjalnej aplikacji danych o stratach na podległych im terenach i zarządzanych przez nich instytucjach.
Na Dolnym Śląsku, gdzie zniszczenia są największe, straty szacowane są już na co najmniej 5 mld zł. Woda zniszczyła kilkaset kilometrów dróg, zerwała lub uszkodziła ponad 100 mostów. Do tego dochodzi blisko 200 km uszkodzonych kanalizacji, 150 km sieci wodociągowej i ok. 80 lokalnych oczyszczalni ścieków. To także ponad 5,2 tys. budynków mieszkalnych i ponad 400 użyteczności publicznej, w tym 151 szkół.
Kilka dni po powodzi szkody w województwie opolskim oceniono na ponad 2 mld zł, ale w samych Głuchołazach woda dokonała zniszczeń na 1,6 mld zł. Na Śląsku, gdzie skutki powodzi nie były już tak dramatyczne, szkody wyceniane są na ponad pół miliarda. A w Małopolsce, gdzie wrześniowa powódź tylko zaznaczyła swoją obecność, doliczono się blisko 80 mln zł strat.
Rachunek za powódź będzie nadal rosnąć i nie wiadomo, na jakiej kwocie się zatrzyma. A naprawa szkód jeszcze przewyższy te wyliczenia choćby dlatego, że odbudowana infrastruktura ma być lepsza i nowocześniejsza niż ta zniszczona przez wodę.
Deklarowane przez resort edukacji 440 mln zł na odbudowę i remonty szkół zalanych przez powódź to także perspektywa przyszłego roku, a może i kilku lat. Barbara Nowacka, minister edukacji narodowej, zadeklarowała, że przekaże na odbudowę szkół dotkniętych powodzią całą rezerwę subwencji oświatowej, jeśli będzie taka potrzeba.
Największe pieniądze potrzebne są na drogi. Tylko Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ocenia straty na zarządzanej przez siebie sieci na ponad pół miliarda złotych. Na odbudowę dróg i mostów lokalnych potrzebne będą miliardy. Najbardziej kosztowne będą nowe mosty – co najmniej cztery na samych drogach krajowych, na drogach lokalnych – co najmniej kilkadziesiąt.
Dylematy samorządów
Prezydent podpisał drugą już nowelizację ustawy powodziowej. Najważniejszą dla samorządów zmianą jest przyznanie wszystkim wskazanym w rozporządzeniu o stanie klęski żywiołowej poszkodowanym gminom i powiatom 100-procentowego dofinansowania do odbudowy zniszczeń, które klasyfikowane są jako zadania własne samorządu. Do tej pory gminy i powiaty musiały pokryć co najmniej 20 proc. kosztów takich inwestycji, a wielu jednostek samorządowych nie było na to stać.
Czy to rozwiązuje wszystkie problemy finansowe samorządów? Nie do końca. Rząd pokryje pełne koszty odbudowy z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, ale najprawdopodobniej tylko do kwoty 100 mln zł. Jeśli okaże się, że w danej gminie czy powiecie te koszty są wyższe, i tak trzeba będzie znaleźć dodatkowe pieniądze w samorządowym budżecie. Wprowadzenie limitów na jedną gminę lub powiat ma zapewnić równomierny rozkład pomocy przekazywanej z budżetu państwa, ale sprawi, że nie na wszystko wystarczy.
"A samorządy i tak będą musiały dołożyć się z własnych pieniędzy, by zapłacić podatek VAT, bo tego owe 100 proc. nie obejmuje" - zauważa Marek Wójcik, pełnomocnik ds. legislacji biura Związku Miast Polskich, sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego
Ale to niejedyny kłopot samorządowców. "Teraz najważniejsza jest szybka naprawa tych zniszczeń, które utrudniają codzienne życie, ale bardzo szybko potrzebne są decyzje strategiczne i długofalowe" - podkreśla Marek Wójcik.
Chodzi np. o to, na ile zniszczone obiekty będą tylko odtwarzane, a na ile będzie zgoda na postawienie nowych, znacznie droższych. Samorządy potrzebują też informacji, jakie inwestycje przeciwpowodziowe planowane są na najbliższe lata, co pozwoli podjąć np. decyzje o budowie obiektów publicznych w zupełnie nowych miejscach, lepiej chronionych przed zalaniem.
"Przy odbudowie po powodzi powinniśmy załatwić kilka interesów na raz. Przykład? Choćby odbudowa zniszczonej szkoły. Możemy ją odtworzyć, ale czy nie lepiej byłoby od razu zaplanować ją z miejscem do schronienia dla mieszkańców, a do tego z panelami fotowoltaicznymi, by była ona energooszczędna?" - proponuje przedstawiciel Związku Miast Polskich.
Według niego takie decyzje powinny dotyczyć całej odbudowywanej infrastruktury (np. budowy mostów łukowych, a więc droższych, ale i bardziej trwałych niż te zniszczone), a decyzje w tej sprawie muszą być podjęte jeszcze w tym roku – z gwarancjami, że samorządy dostaną na to więcej pieniędzy, niż wynika to z szacunków strat. "I nie łudźmy się, że wszystko szybko odbudujemy. Niektóre zniszczenia po powodzi z 1997 r. były usuwane jeszcze w 2010 r." - przypomina Marek Wójcik.
Działać szybko i perspektywicznie
Zdaniem eksperta ZMP rząd powinien także pomyśleć o kompleksowym programie rewitalizacji gospodarczej obszarów poszkodowanych w czasie ostatniej powodzi. Na wspomnianym już posiedzeniu sejmowej komisji ds. powodzi pojawili się przedsiębiorcy i przedstawili swoją dramatyczną sytuację.
"Te tereny zamierają już od dłuższego czasu, powódź jeszcze bardziej im zaszkodziła. Trzeba pomóc gospodarce tego regionu – szybko, ale i perspektywicznie. Dobry pomysł to bon turystyczny skierowany właśnie tylko na ten obszar, ale takich działań musi być więcej, bo w przeciwnym razie odbudujemy drogi i mosty, a ludzie stamtąd tymi nowymi drogami i tak wyjadą. Trzeba zrobić coś, by chcieli tam zostać" - podsumowuje Marek Wójcik.
Czytaj więcej w dodatku DGP | Inwestycje infrastrukturalne