To już półtorej dekady, odkąd – na poły już legendarny – Satoshi Nakamoto stworzył bitcoina. Od tamtej pory kryptowaluty przeszły bardzo długą drogę: od początkowej ekscytacji nerdów, przez ogromny boom i spekulację oraz krach, aż po trwającą dziś odbudowę swojej pozycji.

Z zachodniego punktu widzenia bitcoin (i jego przeróżni kuzyni) odpowiadał przez te lata na dwie potrzeby. Pierwsza – to anarchizujące marzenie o wolnym i niezależnym od rządów oraz wszelkiej korupcji „czystym” pieniądzu zdecentralizowanym. Druga – to popularność wśród tych użytkowników, którzy z najróżniejszych powodów (w tym nielegalnych) nie chcą zostawiać śladów po transakcjach. Ale w miarę postępującej regulacji rynku obie te funkcje zostały mocno ścięte. W efekcie bitcoin (oraz jego kuzyni) stał się dla użytkowników w krajach bogatych po prostu jedną z wielu możliwych inwestycji.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.