W nowym tygodniu mamy wysyp danych o gospodarce z marca. W poniedziałek przemysł, budownictwo i rynek pracy, we wtorek sprzedaż detaliczna. Gdzie dotąd najmniej widoczne były oznaki ożywienia i w związku z tym, gdzie są najbardziej wyczekiwane?

W przyszłym tygodniu koncentrowałbym się raczej na tym, co może pójść nie tak.

Czyli?

Reklama

Zagadkowa jest kondycja sektora budowlanego. Styczeń i luty wypadły tu słabiej od prognoz, miały miejsce spadki. Pytanie, czy i na ile to się utrzyma w kolejnych miesiącach.

Na rynku nieruchomości sytuacja teoretycznie się poprawia. Mamy więcej pozwoleń, więcej nowych budów się zaczyna. Nie wiemy natomiast, jak wygląda sytuacja w budownictwie infrastrukturalnym. Tu duże nakłady były realizowane pod koniec 2023 r. A teraz mamy okres przejściowy między dwiema perspektywami UE.

Początek roku w gospodarce: informacje raczej pozytywne

W takim razie jakich wyników można się spodziewać za marzec? I co dalej?

Bieżące prognozy to spadki rzędu 4 proc. w skali roku. Ale jest duży rozrzut, niektórzy analitycy spodziewają się nawet, że spowolnienia w ogóle nie będzie.

To wszystko ważne, bo wynik budownictwa za marzecbędzie wskazaniem co do kondycji inwestycji nie tylko na początku roku, ale i w kolejnych kwartałach. Słabe wyniki w budowlance to może być zalążek do rewizji prognoz na ten rok.

Czy słaby wynik budownictwa zaważy na dynamice PKB w I kwartale?

I kw. jest mało reprezentatywny, jeśli chodzi o budownictwo. Początek roku jest oparty zwykle na przemyśle, konsumpcji, więc silnego wpływu nie będzie.

Zatem jaki był ten początek roku w gospodarce?

Informacje są raczej pozytywne. Mocnym motorem wzrostu będzie konsumpcja, choć tu oczywiście też trzeba się zastanowić, co w kolejnych miesiącach. W I kw. dzięki mocnej konsumpcji spodziewamy się wzrostu PKB przekraczającego 2 proc. W kolejnych kwartałach on jeszcze będzie przyśpieszał, ale nie wykluczam, że będziemy mieć pewną falę obniżek prognoz, jeśli chodzi o całoroczny wynik.

Konsumpcja w danych miesięcznych to sprzedaż detaliczna. Jaka była w marcu?

Bieżące prognozy analityków sugerują wzrost w granicach 6-7 proc. Z jednej strony mamy tu negatywną bazę statystyczną z ub.r., co powinno podnosić wynik. W okresie przedświątecznym zakupy są zwyczajowo wyższe.

Jak to będzie wyglądało w poszczególnych kategoriach sprzedaży? Czy będziemy widzieć efekty „wojny handlowej”?

Dane opublikowane przez Samar wskazują, że w motoryzacji wyniki były raczej słabe. Liczba zarejestrowanych nowych samochodów była niewiele lepsza niż rok temu. Wojna handlowa, jeśli chodzi o wolumen sprzedaży, powinna zadziałać na plus. W bieżących zakupach powinny być duże wzrosty, czemu sprzyjały święta.

Największym pytaniem jest popyt na dobra trwałe, jak sprzęt RTV czy AGD. Z jednej strony mamy duży wzrost wynagrodzeń, zamożność Polaków rośnie. Ale z drugiej strony jesteśmy w takim miejscu cyklu mieszkaniowego, które nie sprzyja tego rodzaju zakupom. Mieszkań oddawanych do użytku jest niewiele. Więc jest pytanie, który efekt będzie dominował. Dotąd wyniki były rozczarowujące. Czekamy tu na odbicie.

A co z przemysłem? Tu znaczenie ma słabość popytu zagranicznego.

Na pewno wynik w marcu będzie słaby.

W poprzednich miesiącach były wzrosty rzędu 3 proc.

Teraz należy spodziewać się spadku w porównaniu z poprzednim rokiem. Zadecyduje o tym niekorzystna różnica w liczbie dni roboczych. Święta wielkanocne ułożyły się inaczej niż w ub.r. I będziemy mieć słaby wynik w marcu, za to bardzo mocny w kwietniu.

Tym niemniej przemysł raczej odbija w górę. Bardziej ciągną go producenci operujący na rynku lokalnym, a nie ci, którzy sprzedają do Niemiec czy innych dużych krajów Unii Europejskiej. Tam dane dalej są słabe. Widać, że słaba koniunktura na zachodzie Europy odbija się na kondycji naszej branży eksportowej.

W niemieckiej gospodarce nie jest różowo

Czy zapowiedzią poprawy mogą być indeksy koniunktury z Niemiec, które będą publikowane w najbliższych dniach? We wtorek poznamy wstępne dane o PMI za kwiecień, dzień później Ifo, a w czwartek indeks ufności konsumenckiej GfK.

Te indeksy w krótkim okresie zmieniają się w sposób właściwie nieprzewidywalny. Jeśli chodzi o konsumentów, to powinna być tendencja wzrostowa. Inflacja ewidentnie spadła, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach UE. Wchodzimy więc w fazę, gdy wynagrodzenia rosną szybciej niż ceny.

Co do wskaźników koniunktury w biznesie, to z jednej strony w poprzednich miesiącach one wypadały bardzo negatywne. Widać, że sytuacja gospodarcza nie była różowa. W Niemczech nadal część przemysłu ma problem nawet z utrzymaniem aktywności na dotychczasowym poziomie. Z drugiej strony pojawiały się sygnały, że spadki produkcji zaczynają się kończyć.

Wróćmy do Polski. Jaki był marzec na rynku pracy?

Było stabilnie, czyli nadal z wysokim wzrostem płac w porównaniu z tym samym miesiącem ub.r. Taka sytuacja może się utrzymać przez dużą część roku. Duża część wynika z podwyżki płacy minimalnej. Z badań wynika, że coraz mniej firm planuje podwyżki „organiczne”, ale skala wzrostu ze stycznia wystarczy, żeby być wyraźnie powyżej ubiegłego roku.

A co z zatrudnieniem? Ostatnio w skali roku notujemy spadki.

Dane miesięczne GUS z sektora przedsiębiorstw nie są dobrą miarą, na co wpływają zmiany próby badanych firm. Na pewno jednak okres, w którym sytuacja miałaby się pogarszać, jest już za nami. Ostatnio nasiliło się publikowanie artykułów o zwolnieniach grupowych, ale w rzeczywistości liczba firm, które ogłaszają zwolnienia, nie odbiega od tego, co mieliśmy poprzednich latach.

Zatrudnienie już stabilne. Najlepiej świadczy o tym stopa bezrobocia rejestrowanego, która jest w okolicach 5 proc. W marcu ona spadnie ze względów sezonowych z 5,4 proc. miesiąc wcześniej. Za dwa miesiące to będzie już 5,1 proc.

Na sytuacji budżetu będą ważyć wydatki zbrojeniowe

W kończącym się tygodniu poznaliśmy dane o inflacji, o której powiedziano już chyba wszystko. Ale mieliśmy też wyniki budżetu za pierwsze trzy miesiące tego roku. Jakie wnioski można wyciągać na ich podstawie co do stanu państwowej kasy?

Na pewno nie powinny to być bardzo mocne wnioski. Widać, że wpływy z PIT są na obniżonym poziomie, ale to może być zaburzone przez zwroty. Konsumpcja i wynagrodzenia będzie rosły, więc po stronie dochodowej wyniki powinny się poprawiać. Głównym czynnikiem, który determinuje sytuację w dłuższym okresie, będą wydatki, zwłaszcza zbrojeniowe. My spodziewamy się na ten roku deficytu finansów publicznych na poziomie 4,6 proc. PKB, co oznaczałoby lekką poprawę w stosunku do poprzedniego roku. Aktywność gospodarcza jest wyższa, co wspiera dochody. Korzystne jest też to, że wycofywane lub ograniczane są działania osłonowe, które miały chronić przed wysokim wzrostem cen.