Wszyscy mamy (ponoć) równe szanse i - poprzez zasługi - sami wykuwamy swój los. Oraz miejsce w hierarchii prestiżu i dochodów. Apologeci przekonują, że ten system nie tylko jest sprawiedliwy, lecz także korzystny dla całego społeczeństwa, bo wynagradza wysiłek i talent, a więc jest po prostu bardziej produktywny. Niestety, nie trzeba długo skrobać pozłotki, by zorientować się, że to mit.
Wydaje się, że Polacy należą do bardziej oddanych wyznawców indywidualnej sprawczości, a więc merytokratycznego paradygmatu. Taki obraz wyłania się m.in. z opublikowanego w listopadzie przez OECD (organizacji zrzeszającej wolnorynkowe demokracje) szóstego już raportu poświęconego jednemu z definiujących nasze czasy trendów, czyli rosnącym nierównościom. Z badania pt. „Jak ludzie postrzegają ekonomiczne dysproporcje i społeczną mobilność” wynika, że nasi rodacy z jednej strony bardziej niż inne społeczeństwa uważają, że w osiągnięciu sukcesu pomaga pochodzenie z bogatej rodziny (50 proc.), ale również częściej niż inni wskazywali na kluczowe znaczenie ciężkiej pracy (aż 85 proc.). Do mediów przebiła się głównie informacja, że Polacy są najgoręcej przekonani, iż bieda wynika bardziej z lenistwa - „braku wysiłku”, jak to ujęli autorzy raportu - niż pecha albo niesprawiedliwości (taką odpowiedź wybrała jedna czwarta Polaków).
To przekonanie często wybrzmiewa w debatach publicznych na temat polityk społecznych, które często zamieniają się w dysputy moralne o postawach życiowych, „patologiach” czy lenistwie. Z pola uwagi znika zaś sam system społeczno-ekonomiczny. Zupełnie jakby nie miało znaczenia, czy jest bardziej nastawiony na wyrównywanie szans czy też na wspieranie możnych w dosyć karkołomnym przekonaniu, że ich interes jest także interesem biedniejszych. Bywa, że moralizatorstwo zastępuje analizę sprzecznych interesów oraz mechanizmów społecznego oddziaływania. Wciąż słabo wybrzmiewają wyniki badań, które pokazują, jak bieda i związany z nią stres kształtują zachowania ludzi. „Mają wpływ na uwagę, koncentrację, pamięć i zdolność planowania. To może stwarzać kłopoty edukacyjne z kaskadowym efektem na zatrudnienie, szanse życiowe i samoocenę” - przekonuje Joint Research Centre, czyli ośrodek badawczy Komisji Europejskiej. Eksperci zebrali w metaraporcie „Poverty and mindsets” wyniki badań behawioralnych, neuronaukowych, socjologicznych i ekonomicznych i zaznaczyli, że „[wpływ biedy] na aspiracje, wiarę w siebie i zdolność podejmowania decyzji może jest mniej widoczny, ale to poważne utrudnienia. Rozumienie ich oraz tego, jak na nie odpowiedzieć, może mieć kluczowe znaczenie przy projektowaniu polityk”.
Reklama