Miliony bezrobotnych mężczyzn

Według amerykańskiego Biura Statystyki Pracy stopa bezrobocia wśród mężczyzn w wieku produkcyjnym wynosiła 3,4 proc. w sierpniu 2024 roku. Liczba ta jest mocno zniżona, ponieważ obejmuje przede wszystkim osoby bezrobotne poszukujące pracy. Szacuje się, że około 10,5 proc. mężczyzn w wieku produkcyjnym, czyli około 6,8 miliona mężczyzn w całych USA, nie pracuje ani nie poszukuje zatrudnienia. Dla porównania w 1954 roku odsetek ten wynosił jedynie 2,5 proc.

Reklama

Problem, który może kosztować prezydenturę

Zdaniem Nicholasa Eberstadta, ekonomisty polityczny z American Enterprise Institute cytowanego przez CNBC, w dłuższej perspektywie czasowej „spadek uczestnictwa mężczyzn w tzw. wieku produkcyjnym” stanie się ogromnym problemem społecznym, z którym będzie musiała się zmierzyć amerykańska klasa polityczna. Mniej pracujących, oznacza również mniej kupujących, a to nie pozostanie bez wpływu na amerykańską gospodarkę. W końcu jednym z najważniejszych filarów zdrowej gospodarki jest konsumpcja wewnętrzna.

Tylko z wyższym wykształceniem

O zatrudnieniu i aktywności zawodowej mężczyzn w wieku produkcyjnym decyduje obecnie wykształcenie. Według Jeffa Strohla, dyrektora w Center on Education and the Workforce na Uniwersytecie Georgetown najtrudniej jest wejść na rynek pracy i utrzymać się na nim osobom z „grupy bez wyższego wykształcenia". Badanie przeprowadzone przez Pew Research Center potwierdziło ten trend. Wykazano w nim, że mężczyźni z wykształceniem podstawowym i średnim częściej odchodzą z rynku pracy niż mężczyźni, który ukończyli uczelnie wyższe. Jednocześnie w ciągu ostatniej dekady mniej młodych mężczyzn zapisywało się na studia.

Koniec mitu stabilnej, dobrze płatnej pracy

„Kiedyś (mężczyźni) kończyli szkołę średnią i mieli dobrą, stabilną pracę” — twierdzi cytowana przez CNBC Carol Graham, starsza współpracowniczka ds. studiów ekonomicznych w Brookings Institution. Postęp technologiczny, przeniesienie produkcji do Chin i innych krajów, gdzie koszty pracy są znacznie niższe, spowodowało, że zlikwidowano wiele miejsc pracy, na których wystarczyły niewielkie kwalifikacje. Wiele małych miasteczek, ale również i wielkich miast jak Detroit, „wymarło” z tego powodu.

Amerykański paradoks

Oprócz braku wykształcenia problemem wielu mężczyzn jest niechęć do zmian. Wielu z nich nadal hołduje patriarchalnemu modelowi życia społecznego, umiejętności miękkie jak choćby otwartość na nowe rozwiązania, były uznawane za niemęskie. Jest to pewien paradoks, gdyż jednej strony bardzo konserwatywni Amerykanie, żyją w kraju, w którym są najlepsze uniwersytety na świecie zrzeszone w Ivy Leauge. Prężnie rozwijający się w Dolinie Krzemowej segment startupów i Wall Street stawiają na rozwój sztucznej inteligencji i innych zaawansowanych technologii.

Chiny: Wykształcenie to za mało

Ale jak pokazuje przykład Chin, nawet wyższe wykształcenie nie gwarantuje pracy. Spowolnienie gospodarcze, jakie odczuwa właśnie chińska gospodarka, skutkuje tym, że młodzi z pokolenia Z uciekają z liczących nawet po kilkadziesiąt milionów osób wielkich aglomeracji na wieś lub do mniejszych miast, gdzie koszty utrzymania są znacząco niższe niż w Pekinie, Nankin, czy Shenzen.

Tylko w tym roku na rynek pracy weszła w Chinach rekordowa liczba 11,8 miliona absolwentów wyższych uczelni. Większa konkurencja oznacza, że osoby, które ukończyły mniej prestiżowe uczelnie, przegrywają z posiadaczami dyplomów z lepszych uczelni. W sierpniu stopa bezrobocia wśród młodych Chińczyków osiągnęła po raz pierwszy poziom aż 18,8 proc.

Stare odchodzi, nowego brak

Rozwój technologii powoduje, że zatrudnianie człowieka do pracy w fabryce staje się po prostu nieopłacalne. A to właśnie tam najczęściej gro młodych Amerykanów znajdowało zatrudnienie i godne zarobki jeszcze 40-50 lat temu. Teraz trzeba być ekspertem od AI, albo programistą, aby „godnie” zarabiać już w początkowych latach życia zawodowego.

Alternatywą pozostają usługi. W tym segmencie roboty ani sztuczna inteligencja jeszcze długo nie będzie w stanie zastąpić człowieka. Ale tak się składa, że przez wiele dziesięcioleci usługi były często jedyną formą pracy dla kobiet, które teraz dominują w tym segmencie rynku pracy. Stylista paznokci, kosmetolog czy rzadziej fryzjer płci męskiej są raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę o sfeminizowaniu usług.