Pytanie do Sądu Najwyższego

Debata nad szkocką niepodległością rozgorzała na nowo po tym, jak częściowo autonomiczny rząd w Edynburgu skierował pytanie do Sądu Najwyższego w Londynie, czy Szkocja może zwołać referendum niepodległościowe bez zgody władz centralnych.

Partia Konserwatywna, z której wywodzi się obecna premier Wielkiej Brytanii Liz Truss i która w Szkocji znajduje się w opozycji, oskarża rządzącą tam Szkocją Partię Narodową (SNP) o „samolubne, obsesyjne dążenie do niepodległości”. Szkocka premier Nicola Sturgeon odpowiada, że skierowanie pytania do Sądu Najwyższego było koniecznie, ponieważ brytyjski rząd odmówił rozważenia zgody na kolejne referendum w regionie.

Reklama

“Jeśli Wesminster (siedziba brytyjskiego rządu – przyp. red.) miałby jakikolwiek szacunek dla szkockiej demokracji, to rozprawa sądowa nie byłaby konieczna” – powiedziała w poniedziałek szkocka premier w czasie corocznej konferencji SNP w Aberdeen. „Ale Westminster takiego szacunku nie ma” – dodała.

Ożywienie napięć

Powrót kwestii szkockiej niepodległości z pewnością zwiększy istniejące napięcia na linii Londyn-Edynburg i tym samym zwiększy skalę wyzwań stojących przed premier kraju Liz Truss, która musi się obecnie mierzyć ze spadającym poparciem i rosnącą presją w jej własnej Partii Konserwatywnej w sprawie kształtu polityki gospodarczej i finansowej Wielkiej Brytanii

Sprawa jest “konieczna i leży w interesie publicznym” – powiedziała Dorothy Bain, dyrektor szkockiego rządu ds. prawnych, na początku wtorkowego wysłuchania w Sądzie Najwyższym. Bain wyraziła nadzieję, że ten „ropiejący” problem zostanie “wreszcie rozstrzygnięty” przez czołowych sędziów.

„To ważny moment dla debaty o szkockiej niepodległości, która utknęła w zawieszeniu” – komentuje Anthony Salamone, analityk polityczny z Edynburga. Sprawa ta stanowi „moment zmiany po latach stagnacji w ramach międzyrządowego sporu” – dodaje.

Szkocja dąży do nowego głosowania

Bez względu na to, jaki będzie efekt obrad prawnych Sądu Najwyższego, sprawa ta ponownie otwiera wybuchową debatę na temat efektywnego zakończenia liczącej już 315 lat unii wiążącej Szkocję z Londynem. Dzieje się to w niecałe 10 lat od przeprowadzenia poprzedniego referendum ws. niepodległości Szkocji, kiedy to Szkoci opowiedzieli się za pozostaniem częścią Zjednoczonego Królestwa. Na poprzednie referendum zgodził się ówczesny premier Wielkiej Brytanii David Cameron.

Choć szkocka premier cieszy się dużym poparciem w regionie, to działa pod presją proniepodległościowych aktywistów, którzy wzywają do przeprowadzenia kolejnego referendum bez względu na zgodę Londynu. Sytuacja taka niesie ryzyko powtórzenia losu Katalonii. Region ten po nieudanej próbie odłączenia się od Hiszpanii na własną rękę przeprowadził referendum niepodległościowe, które nie zostało uznane ani przez władze centralne w Madrycie, ani przez inne państwa.

Nicola Sturgeon, która z wykształcenia jest prawniczką, ogłosiła w czerwcu projekt ustawy, zakładający przeprowadzenie drugiego referendum w Szkocji 19. października 2023 roku, ale najpierw postanowiła skierować w tej sprawie pytanie do Sądu Najwyższego. Ten ma zdecydować, czy przeprowadzenie „referendum konsultacyjnego” zalicza się do praw zastrzeżonych tylko dla rządu centralnego Wielkiej Brytanii, czy też nie, ponieważ obecne przepisy w tej sprawie są niejasne.

Referendum niepodległościowe raz na pokolenie?

Brytyjska premier określa Nicolę Sturgeon jako osobę “szukającą uwagi”, którą najlepiej ignorować. Liz Truss obiecała, że odrzuci kwestię kolejnego referendum, uzasadniając to tym, że tego rodzaju referendum, które już raz odbyło się w 2014 roku, przeprowadza się raz na pokolenie. Sturgeon w odpowiedzi argumentuje, że decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej w 2016 roku wszystko zmieniła, odkąd Szkoci w zdecydowanej większości opowiadali się za pozostaniem w UE.

Obecnie Szkoci są wciąż podzieleni jeśli chodzi o kwestię niepodległości, zatem wynik referendum i tak w dużej mierze pozostaje niepewny.

Przekazanie sprawy do Sądu Najwyższego ryzykowny krok. „Należy pamiętać, że brytyjska konstytucja to nie tylko konstytucja w sensie prawnym, ale także politycznym” – komentuje Tarik Olcay, wykładowca prawa publicznego na Uniwersytecie w Dundee. Oznacza to, że szkocki rząd ma możliwości wykraczające poza działania prawne.

"Wierzchołek góry lodowej"

„Sprawa to wierzchołek góry lodowej” – powiedział sędzia Sądu Najwyższego Robert Reed na początku wtorkowego wysłuchania. Prawdopodobnie decyzji w tej sprawie nie będzie jeszcze przez wiele miesięcy, a sędziowie muszą przeanalizować tysiące stron dokumentów.

Szkocka premier obiecała, że uszanuje decyzję Sądu Najwyższego nawet wtedy, gdy będzie ona niezgodna z jej zdaniem. Ale dodała też, że następne wybory powszechne, które odbędą się w 2024 roku, będą de facto głosowaniem nad szkocką niepodległością.