Wyjście amerykańskich wojsk z Afganistanu zaniepokoiło wiele krajów w tym regionie, nawet Chiny, które przymierzały się do poważnych inwestycji w tym kraju. Jednak od maja Pekin wzywa chińskich pracowników w Afganistanie do powrotu do kraju i ogranicza wdrażanie projektów inwestycyjnych. Postępy jakie w kraju poczynili bojownicy talibów są bowiem alarmujące dla wszystkich graczy w regionie - pisze magazyn "Foreign Policy".

Talibowie kontrolują już ponad 130 spośród 402 afgańskich okręgów, opanowali wiele publicznych instytucji i dla krajów Azji Południowej są to bardzo niepokojące wieści - pisze EFE.

Sytuacja w regionie to "katastrofa, do której w dużej mierze doprowadził Zachód", zważywszy, że to talibowie wyszli obronną ręką z negocjacji z USA, nie poczynili ustępstw i stworzyli wrażenie, że po 20 latach oporu pokonali Stany Zjednoczone - mówi w wywiadzie dla EFE ekspert niezależnego think tanku z Delhi Observer Research Foundation Kabir Teneja.

Amerykański portal informacyjny RealClearPolitics pisze, cytując przedstawicieli wywiadu USA, że wycofanie sił USA z Afganistanu może doprowadzić do tego, że stanie się ponownie zagłębiem ekstremistów i bazą, w której organizowane będą ataki terrorystyczne na Amerykę.

Reklama

Zdaniem Teneji sytuacja w Afganistanie coraz bardziej wygląda na porażkę wizerunkową Ameryki, co ma spore znaczenie dla jej relacji z krajami tego regionu. Talibowie "są źródłem inspiracji dla innych tego rodzaju rebeliantów, bowiem wysyłają sygnał, że można pokonać Stany Zjednoczone, nawet jeśli to trudny i długotrwały proces" - ocenia ekspert.

Jego opinię wydaje się potwierdzać fakt, że amerykańscy dyplomaci usilnie zabiegają o zgodę któregoś z państw Środkowej Azji na stworzenie tam bazy sił USA, ale na razie starania te nie przynoszą skutków - podaje Associated Press.

Stany Zjednoczone straciły w tych krajach opinię wiarygodnego partnera, na którym można polegać na dłuższą metę, bo wojna w Afganistanie okazała się tylko częściowym sukcesem, a zaangażowanie Waszyngtonu w wypracowanie trwałego rozwiązania w tym kraju malało wyraźnie od kilku lat - wyjaśnia AP.

Były ambasador USA w Uzbekistanie John Herbst, który zaangażowany był w organizowanie logistycznych rozwiązań dla amerykańskiej armii w 2001 roku, mówi że kraje Środkowej Azji nie sądzą już, by utworzenie tam amerykańskiej bazy leżało w ich interesie.

Dobre relacje z państwami tego regionu mają fundamentalne znaczenie dla polityki bezpieczeństwa Waszyngtonu; jednak przywódcy tych krajów obserwowali, jak Ameryka po latach interwencji przygotowuje się do wyjścia z Afganistanu - od początku prezydentury Donalda Trumpa - i doprowadziło to do erozji zaufania do USA - ocenia Jennifer Brick Murtazashvili, ekspertka z Uniwersytetu Pittsburga, w rozmowie z AP.

Administracja USA nie ujawnia szczegółów swych zabiegów o "bezpieczny dostęp" do Afganistanu dla amerykańskich sił, ani tego, w jakim kraju mogłaby się znaleźć adekwatna baza - przypomina AP.

"O ile bowiem USA są w stanie przeprowadzić atak lub operacje antyterrorystyczne w Afganistanie z krajów Zatoki Perskiej, lub amerykańskich lotniskowców, to bliższa (baza) byłaby znacznie lepsza. Zwłaszcza dla operacji wywiadowczych" - ocenia AP.

Administracja prezydenta Joe Bidena zaprosiła do Waszyngtonu na początku lipca szefów dyplomacji Uzbekistanu i Tadżykistanu, a doradczyni Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Elizabeth Sherwood-Randall weźmie udział w konferencji w Taszkencie, na której pojawią się ministrowie spraw zagranicznych i prezydenci niemal wszystkich krajów regionu. Państwa te uznały, że znajdą się w trudnym położeniu, jeśli po wyjściu USA z Afganistanu kraj ten da schronienie wszelkiej maści terrorystom.

I nawet Chiny, które od dawna liczą na to, że Afganistan stanie się ważnym ogniwem jego inicjatywy Nowego Jedwabnego Szlaku, obawiają się teraz, że może być on bazą wypadową dla ujgurskich terrorystów zdecydowanych przeprowadzać ataki w Chinach - pisze "Foreign Policy".

12 lipca dowódca wojsk USA w Afganistanie generał Scott Miller przekazał dowództwo nad misją swojemu następcy gen. Frankowi McKenzie'emu, który będzie nadzorował działania z Tampy na Florydzie. Był to symboliczny koniec misji USA w tym kraju, po wycofaniu z niego prawie wszystkich żołnierzy i sprzętu.

RealClearPolitics przypomina we wtorek wypowiedź McKenzie'go, który ostrzegł, że Rosja i Chiny wykorzystają "wszystkie regionalne kryzysy, potrzeby finansowe i infrastrukturalne oraz wrażenie, że zaangażowanie USA słabnie", by realizować swe cele na Bliskim Wschodzie i w południowej Azji.