PzH 2000 ciągle się psuje? Dane nie spodobają się Niemcom

W piątek, 2 maja 2025 roku na łamach serwisu Defense Express ukazał się tekst na temat francuskich armatohaubic Caesar. Jak zaznacza autor artykułu, francuska broń cieszy się w ukraińskiej armii dobrą opinią i jest lubiana przez żołnierzy. Dobrą opinię francuskiej armatohaubicy wystawia także najnowszy, cytowany przez Defense Express obszary raport Komisji Obrony Narodowej i Sił Zbrojnych francuskiego parlamentu.

Raport zatytułowany „Artyleria w kontekście nowego kontekstu strategicznego” poświęcony jest głównie rozwojowi francuskiej artylerii, ale zawarto w nim interesujące dane dotyczące użycia różnych systemów artyleryjskich w czasie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Raport powstał na bazie 17 sprawozdań i 5 wizyt w terenie (w tym także na Ukrainie). Dzięki niemu Francuzom udało się ocenić przydatność swoich systemów na współczesnym polu walki.

ikona lupy />
Francuska armatohaubica kołowa kal. 155 mm Caesar. / wikipedia.pl / Marie-Lan Nguyen

Jak można przeczytać w raporcie, z ukraińskiej armii wycofano mniej niż 10% posiadanych armatohaubic Caesar. To doskonały rezultat, szczególnie biorąc pod uwagę czas oraz intensywność użytkowania francuskiej artylerii. Do końca 2024 roku na Ukrainę trafiło prawdopodobnie 78 Caesarów, co sugeruje, że mówimy o stracie mniej niż 8 kołowych armatohaubic Casear od początku wojny. Francuzi chwalą się dodatkowo, że wskaźnik strat nieodwracalnych ma być 2-3 razy niższy od analogicznych systemów o podobnej architekturze. Nie ujawniono jednak konkretnych nazw.

Najbardziej interesująca wydaje się statystyka sprawności. Według francuskiego raportu armatohaubice Caesar osiągnęły gotowość bojową na poziomie 60% po pięciu miesiącach walk. Biorąc pod uwagę fakt, że broń ta nie jest produkowana na Ukrainie, a intensywność użycia jest bardzo wysoka, to dobry wynik.

ikona lupy />
Armatohaubica Archer w trakcie walk na Ukrainie. / ShutterStock

Podobnych pochwał nie można jednak skierować w kierunku szwedzkich armatohaubic kołowych FH77BW Archer oraz niemieckich gąsienicowych PzH 2000. W przypadku Szwedzkiej konstrukcji wskaźnik ten wyniósł zaledwie 38%. Niemiecka konstrukcja odnotowała jeszcze gorszy wynik, bo mowa o jedynie 32% gotowości bojowej.

Dlaczego niemiecka PzH 2000 sobie nie radzi?

Tak duża różnica nie jest oczywiście kwestią tego, że Niemcy nie potrafią konstruować broni, a Francuzi tak. Jest to raczej kwestia przyjętych założeń. Niemiecka PzH 2000 oraz szwedzki Archer to armatohaubice o bardzo wysokim stopniu automatyzacji. Zastosowanie automatu ładowania zmniejsza liczbę potrzebnych załogantów i może korzystnie wpływać na szybkostrzelność. Wadą tego rozwiązania jest jednak wyższy koszt oraz większe skomplikowanie konstrukcji, co z kolei prowadzi do wyższego wskaźnika awaryjności sprzętu.

ikona lupy />
Jedną z największy zalet PzH 2000 jest dobre opancerzenie, które czynią tą haubicę bardziej bezpieczną dla załogi. / Bundeswehra

Gdy dodamy do tego fakt, że podczas walk na Ukrainie wykorzystanie artylerii jest niezwykle intensywne, to łatwo zrozumiemy, że w pewien sposób to założenia konstrukcyjne wpływają na niższy wynik PzH 2000. Jak jednak zwraca uwagę redaktor Defense Express, szwedzka armatohaubica Archer jest jeszcze bardziej zautomatyzowana, a mimo to osiąga wyższą gotowość bojową.

Jak na tle konkurencji wypada Krab? Choć w zestawieniu nie znalazły się liczby dla polskiej armatohaubicy, to na bazie opinii Ukraińców można przypuszczać, że należy ona do najmniej awaryjnych. Co jednak warto zaznaczyć, każda z dostarczonych Ukrainie armatohaubic samobieżnych ma swoje wady i zalety.

PzH 2000 gwarantuje nie tylko doskonałe osiągi, ale także ochronę załogi. Gąsienicowa trakcja sprawia, że pojazd ten doskonale radzi sobie w trudnym terenie. Wysoki jest jednak koszt i awaryjność. Polski Krab łączy w sobie wysoką gotowość bojową i dobrą dzielność terenową. Wybór gąsienic zamiast kół podnosi jednak cenę oraz masę pojazdu.

ikona lupy />
Gąsienicowa trakcja sprawia, że PzH 2000 doskonale radzi sobie nawet w trudnym terenie. / Bundeswehra / Bundeswehr / Maik Schäfer

Archer to łączy w sobie doskonałe osiągi (szybkostrzelność, zasięg) i niską masę, ale jest znacznie gorzej opancerzony od PzH 2000 i należy do najbardziej awaryjnych.Caesar to z kolei przykład taniej, lekkiej armatohaubicy kołowej. Do zalet należą dobre osiągi (choć pod tym względem Archer czy PzH 2000 są na papierze lepsze) i niska cena, ale brak gąsienic sprawia, że pojazd nie może poruszać się w naprawdę trudnym terenie. Kiepskie jest także opancerzenie tego pojazdu.

Jakie armatohaubice są najlepsze dla Polski?

Co istotne, niewielka masa i rozmiary Caesara sprawiają, że pojazd łatwiej jest zamaskować i jest on bardziej mobilny po utwardzonych drogach. To przyczyny wyższej przeżywalności francuskich armatohaubic. Produkcja artylerii na kołach jest znacznie tańsza i prosta niż ma to miejsce w przypadku gąsienicowych nośników.

To między innymi dlatego Ukraińcy skupiają się na produkcji tańszych i lżejszych kołowych armatohaubic 2S22 Bogada. Obecnie KNDS mierzy się z wyzwaniem zwiększenia produkcji Caesarów. Nadal powstaje ich około sześciu miesięcznie, a przynajmniej tak wynika z informacji, które otrzymaliśmy jesienią 2024 roku. Przemysł zapowiedział plany osiągnięcia poziomu 12 dział miesięcznie.

ikona lupy />
Armatohaubica samobieżna 2S22 Bogdana. / Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy

Jak zwraca uwagę autor testu na łamach Defense Express, Francuzi nadal mają spore problemy ze skalowaniem produkcji, mimo że np. w przypadku systemów przeciwlotniczych cykl technologiczny (czyli czas powstawania) udało się skrócić z 30 do 15 miesięcy. Pod tym względem lepiej radzić mają sobie Ukraińcy, ponieważ Kijów deklaruje możliwość budowy 36 sztuk Bogdan miesięcznie. Uczciwie warto jednak dodać, że liczba ta prawdopodobnie obejmuje wariant Bogdana-B, czyli wersję działa holowanego.

ikona lupy />
Polskie armatohaubice samobieżne Krab w trakcie szkolenia Puma 22. / 21 Brygada Strzelców Podhalańskich

Polska produkuje obecnie jedynie gąsienicowego Kraba, mimo że w zapowiadano powstanie i zamówienie kołowego Kryla już wiele lat temu. Obecnie jednak nic nie zapowiada nowego kontraktu na kołowe armatohaubice w najbliższym czasie. Można ocenić tę wiadomość negatywnie. To nie tylko tańszy, ale również łatwiejszy do produkcji wariant, który mógłby powstać np. w oparciu o Jelcza 3. generacji. W tym miejscu należy przypomnieć, że według obecnych planów w ramach 16. oraz 18. Dywizji Zmechanizowanej funkcjonować mają dwie brygady zmotoryzowane (kolejno 16. oraz 18. Brygada Zmotoryzowana), które będą posiadać po trzy bataliony zmotoryzowane na KTO Rosomak oraz po jednym batalionie czołgów. Kołowy kryl idealnie wpisywałby się w taką strukturę i byłby bardzo potrzebny w brygadowym dywizjonie artylerii samobieżnej.