Łukaszenka oświadczył 1 grudnia, że „jeśli dojdzie do agresji na Rosję ze strony Ukrainy, to (…) Białoruś będzie z Rosją”. Jeszcze wcześniej oznajmił, że w przypadku konfliktu „Białoruś nie będzie stać z boku” i „wiadomo, na czyjej będzie stronie”.

Przy czym przekonywał, że twierdzenia o planach rosyjskiego ataku na Ukrainę, to nieprawda, jednocześnie sugerując, że to „natowcy i Amerykanie” coś planują. W ostatnim czasie Łukaszenka twierdził również, że władze Ukrainy znajdują się pod kontrolą Zachodu, a w Kijowie panuje „nacjonalistyczne szaleństwo”.

„Alaksandr Łukaszenka potrzebuje teraz bardzo rosyjskiego wsparcia, a żeby je otrzymać, konieczne są ustępstwa” – wyjaśnia w rozmowie z PAP politolog Waler Karbalewicz.

„Jego celem było przeniesienie wewnątrzpolitycznego konfliktu w kraju na konflikt pomiędzy Państwem Związkowym Rosji i Białorusi a Zachodem. W dużej mierze to się udało. Zmiana retoryki wobec Ukrainy była logicznym tego następstwem” – ocenia politolog.

Reklama

Eksperci zwracają uwagę, że w ostatnim czasie Łukaszenka przejął całkowicie rosyjską narrację na temat sytuacji na Ukrainie i wokół niej, chociaż wcześniej próbował zachować neutralność wobec konfliktu pomiędzy Moskwą i Kijowem.

„Jeśli przyjedziemy do was z północy, to kombajnami, traktorami albo trolejbusami. Nigdy nie przyjdziemy z czołgami” – zapewniał jesienią 2018 r.

Po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. Łukaszenka przyjął postawę neutralną, co według ekspertów wynikało m.in. z obaw przed agresywną polityką Rosji. Mińsk stał się platformą rozmów o uregulowaniu w Donbasie, podkreślając swoją rolę jako „dawcę bezpieczeństwa w regionie”, co sprzyjało normalizacji relacji z Zachodem. Białoruś nie uznała aneksji Krymu przez Rosję, chociaż Kreml wyraźnie oczekiwał takiego poparcia ze strony swojego najbliższego sojusznika.

1 grudnia br. w wywiadzie dla dyrektora agencji Rossija Siegodnia, uważanego za głównego kremlowskiego propagandystę, Łukaszenka oświadczył, że Krym jest rosyjski zarówno de facto (co mówił już wcześniej), jak i „de iure”.

To ważna zmiana, chociaż wypowiedź ta nie wywołała większej reakcji na Zachodzie, a Ukraina – na razie - nazwała ją „strumieniem świadomości”. „Jeśli Białoruś rzeczywiście uzna nielegalną aneksję Krymu przez Rosję, to zada nieodwracalny cios ukraińsko-białoruskim stosunkom" – ostrzegł szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.

„Obecna sytuacja jest wygodna dla Łukaszenki, bo każda ze stron może interpretować ją na swoją korzyść. Łukaszenka nie pojechał dotąd na Krym, a na Białorusi nie przyjęto żadnego formalnego dokumentu, mówiącego o uznaniu. Myślę jednak, że czekają nas kolejne ostre oświadczenia w sprawie Ukrainy” – mówi Karbalewicz.

Deklaracjom Łukaszenki towarzyszą opinie struktur wojskowych i Rady Bezpieczeństwa (sam Łukaszenka również mówił o powstaniu „południowego frontu”), które przekonują o rzekomym zagrożeniu militarnym ze strony Ukrainy. Ukraińskie manewry na granicy, będące wynikiem obaw związanych z sytuacją migracyjną na granicach Białorusi i UE, stały się pretekstem do zapowiedzi manewrów białorusko-rosyjskich i twierdzeń o ryzyku wystąpienia „lokalnego konfliktu na granicy”. Manewry mają się rozpocząć, jak mówił Łukaszenka, w ciągu „paru miesięcy”.

Karbalewicz uważa, że zaostrzenie retoryki wobec Ukrainy, to element targu, ważne dla Kremla gesty, które mają na celu przekonanie jego gospodarza do ustępstw w sprawach przemian wewnętrznych na Białorusi.

„Władimir Putin nalegał na przeprowadzenie na Białorusi reformy konstytucyjnej, która rzeczywiście osłabiałaby prezydenta i pozwalała na wzmocnienie parlamentu. Alaksandr Łukaszenka ma własną koncepcję tych zmian i nie przewidują one oddawania władzy” – ocenia Karbalewicz.

Proszący o niepodawanie jego nazwiska inny ekspert, z którym rozmawiała PAP, zgadza się, że Łukaszenka „targuje się z Moskwą, by zgodziła się na reformę konstytucyjną bez reformy, czyli z zaledwie kosmetycznymi zmianami”.

Wypowiedzi w sprawie Ukrainy uważa on jednak za „czysto retoryczne” zmiany, które są elementem gry informacyjnej, wykorzystującej spekulacje o możliwej rosyjskiej agresji na Ukrainę.

„Na razie to nie są fakty, a tylko słowa. Czy rzeczywiście dojdzie do formalnego uznania Krymu? Co za manewry się odbędą i czy dojdzie do pojawienia się rosyjskich wojsk na granicy Białorusi z Ukrainą?” – pyta ekspert.

Jego zdaniem białoruski lider wykorzystuje sytuację wokół Ukrainy, by pokazać, „że z Białorusią należy się liczyć, a Zachód i Ukraina powinny zrezygnować z prób wywierania na nią presji”, a także, by „zademonstrować lojalność wobec Kremla i próbować wywalczyć np. bezpłatne dostawy uzbrojenia”.

„Jedno jest pewne. W obecnej chwili nie ma już mowy o powrocie do tej sytuacyjnej neutralności, którą Białoruś starała się utrzymywać po 2014 r.” – mówi Karbalewicz.