Jak zauważa brytyjski dziennik, to prawie dwukrotnie więcej niż dotychczas szacowały władze w Kijowie. Wprawdzie ukraińskie ministerstwo finansów mówi, że jego ocena luki nadal wynosi 5 mld dolarów miesięcznie, ale nawet to jest kwotą znacznie wyższą niż kwoty do tej pory przekazywane przez kraje zachodnie.

Ale Ustenko powiedział, że Ukraina potrzebuje dodatkowych 4 mld dolarów miesięcznie przez następne trzy miesiące, aby pokryć koszty awaryjnego zakwaterowania milionów ludzi i napraw zniszczonych mieszkań oraz sfinansować podstawowy dochód minimalny dla osób, które straciły pracę.

"Będziemy starali się przetrwać w każdym przypadku, ale bez wsparcia finansowego od naszych sojuszników będzie to nie tylko trudne, ale wręcz niemożliwe" - powiedział Ustenko.

Jak pisze "FT", zachodni sojusznicy Ukrainy biją na alarm, w związku z rosnącą presją na jej finanse publiczne, gdyż trwająca od prawie pięciu miesięcy wojna spowodowała spadek wpływów podatkowych, wymusza coraz wyższe wydatki wojskowe, a dodatkowo wstrzymanie eksportu zboża i stali pozbawiło Kijów wpływów walutowych. W efekcie Ukraina jest zmuszona do zużywania swoich rezerw walutowych w coraz szybszym tempie. Jej bank centralny poinformował w zeszłym tygodniu, że tylko w czerwcu wykorzystał 2,3 mld dolarów, czyli 9,3 proc. swoich rezerw zagranicznych.

Reklama

"FT" zauważa, że napięcia fiskalne objawiają się szerzej. Naftohaz, państwowa spółka energetyczna, zwróciła się we wtorek do posiadaczy obligacji o wartości 1,5 mld dolarów o zgodę na opóźnienie płatności, aby zachować gotówkę na zakup gazu. Byłoby to pierwsze niewywiązanie się z płatności przez ukraiński podmiot państwowy od początku wojny. Jak dodaje, posunięcie Naftohazu może być sygnałem zmiany podejścia władz Ukrainy do zagranicznych obligatariuszy. Do tej pory Kijów odmawiał zmiany harmonogramu spłaty długu, twierdząc, że ważne jest utrzymanie zaufania międzynarodowych inwestorów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński