22 listopada Holendrzy wybierali 150-osobową Tweede kamer. Starające się o poparcie wyborców partie polityczne przekonywały, że liczy się każdy głos. Ostatecznie okazało się, że niekoniecznie.

Informacje dziennika o tym, że część głosów z zagranicy nie została policzona, potwierdziła komisja wyborcza (Kiesraad). Na czas nie dotarło 926 kart, spośród 105 tys. oddanych głosów poza granicami kraju.

Jak wskazuje „De Volkskrant” te głosy mogły mieć wpływ na ostateczny kształt izby niższej parlamentu. Socjalliberalnej partii D66, która zdobyła dziewięć mandatów, zabrakło 160 głosów do uzyskania dziesiątego miejsca w Tweede kamer. Teoretycznie mogłoby się więc okazać, że po przeliczeniu wszystkich głosów ugrupowanie ministra klimatu Roba Jettena mogłoby uzyskać kolejny mandat.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek

Reklama

apa/ ap/