Obecnie w Komisji Europejskiej nie ma specjalnie oddelegowanej teki ds. obronności. Przemysł zbrojeniowy znajduje się pod kuratelą francuskiego komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług Thierry’ego Bretona, który należy do jednych z największych orędowników jego dofinansowywania na wszelkie możliwe sposoby. Biorąc pod uwagę fakt, że to Francja obok Niemiec dysponuje największym potencjałem w europejskim przemyśle zbrojeniowym, nietrudno powiązać kilku faktów na czym w szczególności będzie zależało Pałacowi Elizejskiemu – kontroli nad tym obszarem inwestycji UE.

Nie ma pomysłu na komisarza

Niezależnie od tego, czy teka komisarza ds. rynku wewnętrznego ponownie przypadnie Francji czy jakiemukolwiek innemu państwu faktem jest, że von der Leyen będzie musiała znaleźć dokładny pomysł na portfolio komisarza ds. obrony, co stało się jedną z jej flagowych zapowiedzi podczas prowadzonej kampanii w wyborach do PE. Niemka, zresztą wieloletnia szefowa niemieckiego resortu obrony, chce postawić na obronność i to w europejskim wydaniu. W związku z tym wdrażane będą zarówno europejska strategia przemysłowa, jak i kolejne systemy finansowania tegoż przemysłu. Jeśli bowiem funduszami na rzecz przemysłu obronnego będzie zarządzał komisarz ds. rynku wewnętrznego, wówczas teka komisarza ds. obrony będzie właściwie politycznym kwiatkiem do kożucha. Dlaczego?

Reklama

Obronność na poziomie UE jest kwestią wtórną do zaangażowania w ramach NATO – Unia nie dysponuje i najpewniej nie będzie dysponować w najbliższej przyszłości wspólną armią. W związku z tym rola instytucji unijnych ogranicza się z jednej strony do koordynacji polityki obronnej i uzgadniania np. wspólnych zakupów zbrojeniowych, z drugiej na zwiększaniu potencjału produkcji zbrojeniowej. Nowa Komisja po czerwcowych eurowyborach będzie wciąż dysponować wieloletnim budżetem obowiązującym do 2027 r., w którym Europejski Fundusz Obronny de facto świeci pustkami. W związku z tym do uchwalenia nowego budżetu potencjalny komisarz ds. obrony dysponowałby jedynie szczątkowymi zasobami budżetowymi. Pozostawałoby jedynie liczyć na emisję wspólnego długu na wzór Funduszu Odbudowy oraz liczyć na zwiększenie finansowania inwestycji obronnych przez Europejski Bank Inwestycyjny.

Teka bez.. teki

Jeśli więc komisarz ds. obrony nie zyska solidnego narzędzia budżetowego w przyszłości lub gwarancji dodatkowych funduszy powołanych czy to przez emisję obligacji czy dodatkowe wpłaty państw członkowskich, to jego teka pozostanie właściwie pusta. Kluczowe więc w unijnej układance na przełomie czerwca i lipca będzie nie tylko sama teka oraz nazwisko komisarza, ale jego umocowanie finansowe. Jeśli przemysł zbrojeniowy pozostanie pod jurysdykcją komisarza ds. rynku wewnętrznego, wówczas komisarz ds. obrony nie będzie miał zbyt wielkiego wpływu na ten sektor, a co za tym idzie zwiększanie potencjału obronnego UE.

Giełda nazwisk zaczęła krążyć jeszcze zanim von der Leyen oficjalnie zapowiedziała powołanie nowej funkcji w kolejnej kadencji KE. A właściwie giełda nazwiska, bowiem dotychczas nie pojawił się medialny kontrkandydat dla obecnego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który już w lipcu mógłby w Brukseli rozpocząć prace. Sikorski jest właściwie dla von der Leyen kandydatem idealnym – pochodzi z jej rodzimej frakcji – Europejskiej Partii Ludowej, jest orędownikiem bliskiej współpracy z Waszyngtonem i prezentuje dominujące w ostatnich tygodniach w UE jastrzębie stanowisko względem Rosji, w czym celuje ostatnio m.in. Paryż. Ponadto byłby kandydatem z kraju Europy Środkowo-Wschodniej, która po 20 latach od wejścia do UE czeka na kolejne kluczowe stanowisko w unijnej układance. Żadne z państw członkowskich nie zgłosiło dotychczas obiekcji co do potencjalnej kandydatury Sikorskiego, ale warto zauważyć, że targi i negocjacje ruszą dopiero późną wiosną i mogą wywrócić całą misterną układankę wielokrotnie.

Sikorski ma wręcz dopasowane CV do tej funkcji – minister obrony jeszcze w rządzie PiS, wieloletni szef dyplomacji, europoseł. Jednak w takiej sytuacji i biorąc pod uwagę dobrą passę międzynarodową Sikorskiego warto zapytać, czy teka komisarza ds. obrony to jedyne, co Polska może uzyskać? Prawdziwą i realną zmianą w europejskiej polityce wewnętrznej byłoby mianowanie szefem lub szefową unijnej dyplomacji któregoś z polityków naszego regionu. W ostatnich latach funkcję tę pełnili głównie reprezentanci Południa – Hiszpanii, a wcześniej Włoch. Tym razem, w świetle geopolitycznych rewizji UE i fiaska polityki międzynarodowej autorstwa głównie Angeli Merkel czas zawalczyć o nieco więcej niż teka szeregowego komisarza.