"Prezydent Chin mnie szanuje"

Kandydat Republikanów na prezydenta został zapytany podczas wywiadu, jak przekonałby przywódcę Chin, by ten zrezygnował z blokady Tajwanu. Trump stwierdził, że byłoby to "bardzo łatwe" i że posłużyłby się groźbą ceł.

"Powiedziałbym: jeśli wejdziesz do Tajwanu, bardzo przykro mi to robić, ale nałożę na ciebie podatek - 150-200 proc" - mówił były prezydent. Pytany, czy zdecydowałby się na odpowiedź militarną, odparł, że nie musiałby tego robić.

"On (Xi) mnie szanuje i wie, że jestem k... szalony (fucking crazy)" - dodał.

Relacje z Władimirem Putinem

Podkreślił też, że podczas swojej prezydentury świetnie dogadywał się zarówno z Xi, jak i Władimirem Putinem, lecz twierdził, że mimo to nie wahał się użyć gróźb, gdy rosyjski prezydent sugerował, że wkroczy na Ukrainę.

"Powiedziałem Putinowi: +Władimir, mamy świetne relacje+ (...), jeśli wejdziesz na Ukrainę, to uderzę cię tak mocno, że nawet w to nie uwierzysz. Uderzę cię w sam środek pieprzonej Moskwy+. Powiedziałem: +Jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę tego robić, ale nie mam wyboru+. On na to: +Nie ma mowy+. Powiedziałem: +Jest mowa+. Powiedziałem: +Dostaniesz tak mocno, że zdejmę ci te cholerne kopuły+. Bo wiecie, on mieszka pod kopułami" - opowiadał Trump.

W przeprowadzonym w czwartek wywiadzie dla "WSJ", którego fragmenty opublikowano w sobotę, polityk odniósł się też do swoich wcześniejszych sugestii, że użyłby wojska, gdyby "wrogowie wewnętrzni" wywołali rozruchy w dniu wyborów. W odpowiedzi na pytanie publicystki Peggy Noonan, która zwróciła się, by wykluczył użycie wojska przeciwko swoim przeciwnikom i "wprowadzenie rządów w faszystowskim stylu", Trump początkowo stwierdził, że oczywiście by tego nie zrobił, lecz chwilę później dodał, że w razie konieczności trzeba by użyć wojsk Gwardii Narodowej do tłumienia zamieszek.

"Z pewnością nie przeciwko moim przeciwnikom - tylko przeciwko zamieszkom" - podkreślił.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)