Plan jest prosty. Angela Merkel nie zdobywa mandatu poselskiego w swoim okręgu wyborczym i wtedy nie ma moralnego prawa, by zostać kanclerzem Niemiec. Ralf Borschke chętnie wtajemnicza mnie w strategię obalenia rządów najpotężniejszej kobiety na świecie. Rozmawiamy w jego biurze na starówce w Stralsundzie, pięć minut spacerem od poselskiego biura Merkel. Na stole Borschke ma rozłożone publikacje o prześladowaniu chrześcijan, genderowym szaleństwie w szkołach i o tym, że Alternatywa dla Niemiec (AfD) „walczy o kraj i o dzieci”. Ale czy człowiek, który jeszcze nie tak dawno sprzedawał frytki w zoo i budował karuzele w wesołych miasteczkach, naprawdę może doprowadzić do politycznego przełomu w Niemczech?
– Rok temu zdobyliśmy w wyborach regionalnych w Meklemburgii-Pomorzu Przednim prawie 21 proc. głosów i wyprzedziliśmy CDU. Ja sam w niektórych miejscach miałem 40 proc. poparcia. Teraz też mamy dobre widoki na sukces – chwali się Ralf Borschke, od roku deputowany AfD do regionalnego parlamentu. Co prawda nie startuje w wyborach do Bundestagu, ale jest mocno w nie zaangażowany i jak dotąd ma powody do radości.