Mimo zakończenia programu Mieszkanie dla Młodych, nie spodziewam się drastycznego spadku sprzedaży mieszkań z rynku pierwotnego - ocenił dla PAP analityk rynku nieruchomości Marcin Krasoń.

Bank Gospodarstwa Krajowego poinformował w środę, że wstrzymuje przyjmowanie wniosków na dopłaty do Mieszkania dla Młodych. We wtorek bank uruchomił ostatnią transzę 381 mln zł na dopłaty do kredytów mieszkaniowych w ramach programu. Zgodnie z komunikatem od czwartku BGK nie będzie przyjmował nowych wniosków. Program Mieszkanie dla Młodych zgodnie z ustawą kończy się w 2018 r. Wstrzymanie przyjmowania wniosków oznacza koniec programu MdM.

Krasoń przypomniał, że "potrzeba było zaledwie dwóch dni na wyczerpanie ostatniej puli środków w programie Mieszkanie dla Młodych - 381 mln zł rozeszło się w mgnieniu oka, a z dofinansowania skorzystało 12,7 tys. kredytobiorców".

"Do wzięcia było nawet 111 tys. zł, nic więc dziwnego, że wiele osób chciało z MdM skorzystać" - zaznaczył analityk, wskazując, że wysokość dofinansowania zależy od lokalizacji nieruchomości, jej wielkości oraz liczby dzieci w gospodarstwie domowym.

"Najwięcej pieniędzy otrzymać mogły rodziny z co najmniej trójką dzieci kupujące w Warszawie mieszkanie o powierzchni co najmniej 65 m kw. Ponad 100 tys. zł można było dostać jeszcze w Gdańsku i Poznaniu" - dodał.

Reklama

Zdaniem eksperta MdM nie będzie miał większego długofalowego wpływu na ceny mieszkań. "W związku z lawinową sprzedażą kredytów z dopłatą, w bazie transakcji będzie więcej relatywnie niedrogich mieszkań - bo tylko takie spełniają warunki programu - co możemy chwilowo odczuć w statystykach cen transakcyjnych. W największych miastach ceny prawdopodobnie spadną, by zaraz wzrosnąć do poprzedniego poziomu" - ocenił.

Z kolei według Krasonia zniknięcie MdM nie sprawi, że ludzie przestaną kupować mieszkania, bo "program i tak przeznaczony był dla osób, które mają zdolność kredytową i duża część z tych, którzy nie zdążyli na dofinansowanie, i tak mieszkanie kupi, co najwyżej inne, być może nawet droższe, bo nie będzie zwracać uwagi na limity cenowe". "Nie spodziewam się też drastycznego spadku sprzedaży mieszkań z rynku pierwotnego, gdyż jest ona napędzana przez osoby kupujące za gotówkę" - podsumował.

>>> Czytaj też: Cenowe szaleństwo za naszą południową granicą. Co tak pompuje rynek mieszkań?