Od początku uwagę zwracały dwie największe spółki paliwowe. ORLEN i LOTOS drożały po blisko 10 proc. po informacji o możliwym zniesieniu obowiązku utrzymywania przez oba przedsiębiorstwa 76-dniowych rezerw paliw. Oznaczałoby gigantyczny zastrzyk gotówki rzędu 5 mld złotych. Taki kapitał działał na wyobraźnię graczy, stąd LOTOS po dzisiejszym wzroście znalazł się na poziomie sprzed listopadowej rekomendacji UniCredit wyceniającej spółkę na „zero” złotych i podobnie jak ORLEN zakończył na 15 proc. zwyżce. Muskuły pokazywał też sektor finansowy, w którym banki z początku zyskiwały średnio po 3 proc. by zakończyć na wzrostach od 4 do 7 procent. Najsłabiej w zestawieniu największych firm prezentował się KGHM tracący ponad 1,5 proc., a i ta spółka zdołała w końcówce poprawić wynik do niewielkiego spadku.

Opublikowany z rana indeks niemieckiej koniunktury IFO okazał się najgorszy od 18 lat i na Zachodzie chwilowo podciął skrzydła bykom na zachodnich parkietach. Warszawski rynek nie reagował na to osłabienie i utrzymywał stabilizację do pierwszych informacji ze Stanów, gdzie zamówienia na dobra trwałego użytku w USA w lutym niespodziewanie wzrosły aż o 3,4 proc. (oczekiwano spadku o 2 proc.) To największa zwyżka od ponad roku, więc musiała poruszyć rynkiem, zwłaszcza że w najbardziej istotnej części, czyli zamówień bez środków transportu wzrost sięgnął aż 3,9 proc. i był największy od sierpnia 2005 roku. W szczegółach raportu interesująco wyglądał 35 proc. wzrost zamówień wojskowych, ale nikt się tym nie przejmował.

Reklama

Dane makro pokazały, że rzeczywistość z ponurej zmieniła się w krainę szczęśliwości. Gracze nie potrzebowali niczego więcej i od razu rozpoczął się wyścig po akcje. WIG20 momentalnie znalazł się przy okrągłej barierze 1600 pkt., ale i ją udało się przebić i rynek wyszedł na 4,3 procentowe plusy. W tej sytuacji końcówka była już formalnością. W panującej euforii ani giełda ani rynek walutowy nie zauważył, że RPP obniżyła stopy procentowe o 25 pkt.

Siłę byków zwiększyła jeszcze kolejna dobra wiadomość o nieoczekiwanym wzroście sprzedaży nowych domów w USA, która okazała się lepsza od oczekiwań o 10 proc., a w ciągu miesiąca wzrost sprzedaży sięgnął 4,7 proc. Rajd był kontynuowany do samego końca, a cała sesja poparta gigantycznymi obrotami 1,7 mld złotych i zakończona wzrostem o 5,2 proc. wyznaczyła średnioterminowy sygnał kupna.

Od giełdowego dołka z 18 lutego WIG20 wzrósł już 30 proc. W ciągu 5 tygodni indeks zyskał tyle ile wcześniej stracił w zaledwie trzy. Dzięki dzisiejszemu wynikowi droga do 1700 pkt. jest wciąż otwarta, ale skala wzrostów jest już identyczna z tą jaką widzieliśmy na koniec października. Wtedy również WIG20 zyskał 30 proc., ale był to kres byczych możliwości. Teraz przy lepszej atmosferze rynków światowych trend ma szansę być kontynuowany.