Wcześniej taką chęć wyrażał sam Goldman. Banki chcą zwrócić pomoc aby uwolnić się od regulacji ograniczających m.in. wynagrodzenia dla pracowników. Ponadto chcą one wysłać sygnał, iż ich biznes największe kłopoty ma już za sobą.

Z tego właśnie powodu administracja może zwlekać z akceptacją pieniędzy, bojąc się kłopotów dla tych instytucji, które nie mogą sobie jeszcze pozwolić na szybszą spłatę pomocy. Niezależnie jednak od tego, czy spłata faktycznie nastąpi, rynek przyjmuje deklaracje banków za dobrą monetę – jest to wszak zupełne odwrócenie sytuacji sprzed dwóch miesięcy, kiedy debatowano, ile jeszcze pieniędzy potrzebują banki.

Efekt jest taki, że ruchu z minionego tygodnia nie można nazwać nawet przyzwoitą korektą całej fali wzrostowej, którą kontynuujemy. Nadal otwartą sprawą są zatem testy nie tylko maksimów z początku maja (928,4 pkt. na kontraktach S&P500, 4982 pkt. na DAX 30), ale także rocznych maksimów z początku stycznia (odpowiednio 941,5 pkt. i 5132 pkt.).

Dziś czeka nas spora jak na ten (generalnie spokojny) tydzień dawka danych makroekonomicznych. W USA o godzinie podane zostaną dane o nowych budowach domów i pozwoleniach na nowe budowy. Po bardzo słabych danych za miesiąc marzec (ok. 10% spadki w sklai miesięcznej w obydwu kategoriach) rynek oczekuje poprawy – konsensus na nowe budowy to 520 tys. (wielkość anualizowana), zaś na pozwolenia to 530 tys. Wcześniej poznamy indeks oczekiwań niemieckich analityków ZEW. Choć nie należy on do najważniejszych indykatorów (takim jest w Niemczech Ifo), to ostatnio właśnie wskaźniki wyprzedzające serwowały rynkowi największe pozytywne niespodzianki.

Reklama

Warto jednak zwrócić uwagę, iż oczekiwania rynku przesuwają się już w górę – oczekiwana wartość ZEW to 19 pkt. wobec 13,5 pkt. w poprzednim miesiącu. Te dane o godzinie 11.00, zaś pół godziny wcześniej dane o inflacji (CPI) w Wielkiej Brytanii. Z kolei w Polsce, o godzinie 14.00 poznamy dane z rynku pracy. Oczekujemy, iż w kwietniu zatrudnienie zmniejszyło się o 1,2% r/r, zaś wynagrodzenia wzrosły jedynie o 3,9% r/r.

Takie dane byłyby kontynuacją tendencji szybkiego kurczenia się dynamiki realnego funduszu płac, z konsekwencjami dla konsumpcji. Wydaje się jednak, iż w obecnych uwarunkowaniach dane z rynku pracy mają nieco mniejsze znaczenie dla RPP przy ocenie siły presji inflacyjnej niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Nie powinny one zatem wpłynąć istotniej na oczekiwania co do majowej decyzji Rady, która naszym zdaniem stopy zmieni dopiero w czerwcu