"Chodzi o to, aby udostępnić nowym konsumentom najpotężniejszą broń: wiedzę. Wiedzę na temat jakości, bezpieczeństwa i wartości lub ceny produktów, które kupują każdego dnia" - powiedziała w czwartek unijna komisarz ds. konsumentów Meglena Kunewa, prezentując wyniki trzyletniego projektu wartości 5 mln euro (w tym 1,6 mln z funduszy UE).

W ramach tego programu KE współfinansowała 18 testów porównawczych: od pralek, przez cyfrowe aparaty fotograficzne i telefony komórkowe po olejki do opalania. Włączono do nich marki obecne na rynkach Cypru, Czech, Rumunii, Słowenii i Węgier oraz Polski, bo właśnie w tych krajach KE chce zdynamizować działalność organizacji konsumenckich i zachęcić konsumentów, by zaglądali do wyniku testów przed poważnymi zakupami.

"Wydając mnóstwo pieniędzy na jakiś sprzęt, dobrze jest sprawdzić w wiarygodnym, niezależnym źródle, jaki produkt jest najlepszy" - powiedziała Joanna Wosińska z polskiej fundacji "Pro-Test", która wraz z Federacją Konsumentów uczestniczyła w projekcie. Zwłaszcza że produkty najdroższe, cieszących się największym uznaniem marek - jak podkreśliła - wcale nie zawsze okazują się najlepsze. "Dotyczy to zwłaszcza kosmetyków" - powiedziała.

KE postanowiła wesprzeć organizacje konsumenckie w nowych krajach, by z czasem zyskały taką pozycję, jak na Zachodzie. W Niemczech, Francji, Belgii czy Wielkiej Brytanii czasopisma z testami prenumerują setki tysięcy konsumentów. Tymczasem polski "Świat konsumenta" w drukowanej formie w ogóle przestał się ukazywać, a na internetową stronę jego następcy, magazynu "Pro-Test", wchodzi miesięcznie około 20 tys. osób. Wosińska liczy, że na skutek kampanii marketingowej w pół roku liczba regularnych czytelników zwiększy się do 75 tys.

Reklama

"Coraz więcej polskich konsumentów dowiaduje się o nas i wchodzi na naszą stronę" - powiedziała Wosińska.

Dostęp do wyników testów jest płatny; pojedyncza analiza kosztuje 9,9 zł, roczna prenumerata - 79 zł. "W ten sposób organizacje konsumenckie mogą się utrzymać" - tłumaczyła komisarz Kunewa. Dodała, że pozbawione wsparcia reklamodawców (w celu utrzymania niezależności i bezstronności) organizacje potrzebują środków na drogie, prowadzone w zagranicznych, specjalistycznych laboratoriach badania. KE liczy, że teraz, po zakończeniu trzyletniego projektu, będą potrafiły utrzymać się same.