Osłabienia polskiej waluty w żadnym razie nie należy wiązać z dzisiejszymi zmianami w rządzie. Od momentu wejście Polski do Unii Europejskiej ryzyko polityczne przestało odgrywać znaczącą rolę dla inwestorów zagranicznych. Historia pokazuje, że jedynie upadek rządu lub wybory wywoływały jakieś emocje na rynku walutowym. Jest więc wątpliwe, żeby dziś to się zmieniło. Zwłaszcza, że rekonstrukcja nie dotyczyła resortów gospodarczych. Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych nie ma natomiast znaczenia czy ministrem sprawiedliwości lub SWiA będzie przysłowiowy Kowalski czy Nowak. Dlatego dzisiejsze zmiany w rządzie i osłabienie złotego mają przypadkowy charakter.

Gdyby było inaczej i ta rekonstrukcja miała wyłączny wpływ na jego osłabienie, to widoczne byłoby to również na rynku długu. Wówczas inwestorzy wstrzymaliby się z zakupem obligacji 2-letnich na dzisiejszej akcji. Tymczasem popyt na papiery o wartości 4,5 mld zł sięgnął aż 11,9 mld zł. Osłabienie polskiej waluty można za to wiązać z lekkim pogorszeniem nastrojów na rynkach akcji, nieco silniejszym spadkiem kursu EUR/USD oraz z nasilająca się presją na wyprzedaż czeskiej korony. Osłabienie to wpłynęło na zmianę układu sił w krótkim terminie na wykresach USD/PLN i EUR/PLN, oddalając wizję stosunkowo szybkiego powrotu obu par do rocznych minimów zanotowanych odpowiednio we wrześniu i sierpniu br.