We wtorek Bank Rezerwy Australii, który jako pierwszy spośród banków centralnych najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw świata rozpoczął zacieśnianie polityki pieniężnej, podjął decyzję zgodną z oczekiwaniami ekonomistów. Stopy procentowe pozostały na dotychczasowym poziomie (4,5 proc.), natomiast bieżące dane odzwierciedliły obawy ekspertów o siłę ożywienia gospodarczego. Sprzedaż detaliczna wzrosła wolniej od prognoz (+0,2 proc. m/m, oczekiwano +0,4 proc. m/m), a na rynku nieruchomości, który był głównym źródłem inflacyjnych niepokojów banku centralnego, zamiast wzrostu pozwoleń na budowy odnotowano spadek.

W Japonii inwestorzy reagowali przede wszystkim na wczorajsze dobre dane z USA. NIKKEI zyskał na wartości 1,3 proc., ale w przeciwieństwie do amerykańskiego S&P500, który w poniedziałek znalazł się powyżej tegorocznych wyjściowych poziomów pierwszy raz od połowy maja, japoński indeks, aby znaleźć się powyżej kreski ma do pokonania spory dystans (ok. 8 proc.). Na rynku walutowym euro przebiło w poniedziałek z impetem opór leżący tuż powyżej poziomu 1,30 USD i wtorek przed rozpoczęciem sesji w Europie kurs wspólnej waluty bronił się przed korektą dryfując na wysokości 1,317 USD.

Najważniejszymi danymi ze Starego Kontynentu będą dzisiaj informacje o zmianach cen producentów i ciąg dalszy publikacji wyników kwartalnych. Natomiast za oceanem zaprezentowana zostanie garść danych makroekonomicznych. Kluczowe będą te o zarobkach gospodarstw domowych w USA oraz o sprzedaży nieruchomości na rynku wtórnym, która po wycofaniu rządowych dopłat spadła do najniższych poziomów w historii. Ponadto analitycy spodziewają się spadku zamówień w fabrykach, co może nieco ostudzić nastroje inwestorów. Na GPW główne indeksy rozpoczęły notowania w okolicy wczorajszych poziomów zamknięcia.