Amerykańskie indeksy wystartowały w okolicy wczorajszych poziomów z zamknięcia sesji, lecz po dwuprocentowych wzrostach z poprzedniego dnia i niezbyt optymistycznych danych makroekonomicznych, już w pierwszych minutach handlu dominowali inwestorzy realizujący zyski. Informacje o zarobkach Amerykanów pokazały niepokojącą tendencję: obywatele USA w czerwcu przestali zwiększać konsumpcję (miesiąc wcześniej wzrosła ona minimalnie o 0,1 proc.), a ich dochody wbrew oczekiwaniom ekonomistów przestały rosnąć (w maju zarobki były o 0,3 proc. wyższe niż w kwietniu.

Spadki na Wall Street przyspieszyły ok. godz. 16 czasu warszawskiego, kiedy to upublicznione zostały dane o zamówieniach w fabrykach, które również okazały się gorsze od prognoz. Zamówienia skurczyły się o 1,2 proc. m/m, oczekiwano spadku o 0,5 proc., więc chyba jedynym argumentem powstrzymującym krótkoterminowych inwestorów przed pozbywaniem się ryzykownych instrumentów była koniunktura na wtórnym rynku nieruchomości.

Tu jednak również ciężko było dopatrzeć się pozytywnych wniosków dla całej gospodarki USA, bo sprzedaż domów spadła z najniższego poziomu w historii o 2,6 proc. m/m (prawie o połowę mniej niż spodziewali się ekonomiści). Przebieg dzisiejszej sesji na GPW, a szczególnie skromne obroty towarzyszące głównym indeksom podczas realizacji zysków, każą przypuszczać, że popyt nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i po krótkim odpoczynku byki mogą podjąć próbę ataku na tegoroczne szczyty. We wtorek WIG20 i WIG minimalnie zyskały na wartości (nie więcej niż 0,2 proc.), natomiast w Europie po południu prawie dwuprocentowe wzrosty utrzymywały się na giełdach w Rydze, Talinie i Atenach, co dużo mówi o jakości aktywów najchętniej kupowanych przez inwestorów.

Na rynku walutowym euro było dzisiaj najmocniejsze względem dolara od początku maja (kurs osiągnął szczyt na poziomie (1,326 USD), a brytyjski funt od początku lutego (1,59 USD). Złoty zaczął osłabiać się w drugiej części sesji, kiedy na rynkach akcji przyspieszyła realizacja zysków. Za dolara ok. godz. 16:30 płacono 3,03 PLN, euro kosztowało 4,00 PLN, a franka można było kupić za 2,92 PLN.

Reklama