W poniedziałek okazało się, że gracze amerykańscy przemyśleli sytuację i zaczęli akcje sprzedawać. To taki pewnego rodzaju refleks klatki schodowej, kiedy to najlepsze pomysły przychodzą człowiekowi na schodach po wyjściu ze spotkania. Trzeba jednak pamiętać o tym, że sytuacja się w czasie weekendu i w poniedziałek nieco zmieniła.

Problemy japońskich elektrowni nuklearnych, a szczególnie oczekiwania na wstrząsy wtórne, które mogą dokonać dzieła zniszczenia, wprowadzały na rynki niepewność. Jest takie powiedzenie z Wall Street: when in doubt sell out (kiedy masz wątpliwości to sprzedawaj). Dlatego indeksy spadały. W mediach bez przerwy dyskutowano o skutkach japońskiej tragedii dla gospodarki globalnej, co też nastrojów nie poprawiało. Prawdę mówiąc nie wiemy, jakie będą, bo to zależy od zniszczeń wywołanych wstrząsami wtórnymi.

Indeksy giełdowe spadały. Najmocniej tracili ubezpieczyciele (odszkodowania w Japonii będą olbrzymie) oraz producenci i sprzedawcy dóbr luksusowych (w popycie na nie Japonia ma 11 procent udziału). Nie mogło też poprawić nastroju to, że JP Morgan obniżył prognozę wzrostu gospodarczego USA w pierwszym półroczu tego roku z 4 na 3 proc. Jednak na trzy godzinny przed końcem sesji (będzie się kończyła przez 2 tygodnie o 21.00 ze względu na zmianę czasu w USA) byki zaczęły zmniejszać rozmiary strat. Spadki zostały zmniejszone potwierdzając, że piątkowy wzrost indeksów nie był całkiem przypadkowy. S&P 500 kręci się wokół średniej 50-sesyjnej i nie może się zdecydować. Czekamy na zdecydowany ruch.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję blisko jednoprocentową zniżką indeksu WIG20, ale jak tylko indeksy na innych giełdach zaczęły odbijać, to u nas indeks natychmiast zabarwił się na zielono. Nawet wtedy, kiedy za granicą znowu zatryumfowała podaż, u nas indeks delikatnie się osuwał zyskując parę dziesiątych procent. Dziwnie wyglądało zachowanie PKN Orlen, który zyskiwał ponad dwa procent, mimo że ropa wyraźnie od kilku dni tanieje (potem ta siła PKN zniknęła).

Reklama

Nawet bardzo słaby początek sesji w USA nie zburzył olimpijskiego spokoju naszych inwestorów. Indeks trzymał się poziomu piątkowego zamknięcia, a w końcówce został podniesiony o 0,31 proc. Wtedy to indeksy w USA notowały sesyjne dno. Rynek jest bardzo silny i chce wzrostu. Czeka tylko na okazję, ale to, co wydarzyło się w nocy na rynkach azjatyckich, a szczególnie w Japonii (spadek o 10 procent), pomoże dzisiaj zdecydowanie niedźwiedziom.