W USA w poniedziałek kalendarium było całkowicie puste, a z zewnątrz nie docierały żadne istotne informacje. Nie było gorszych niż kilka dni temu, ale rynki nie dostały też żadnych wieści, które kazałyby im kupować akcje. Dlatego też komentarz będzie wyjątkowo krótki. Można powiedzieć, że tak naprawdę wystarczyłoby jedno zdanie: sesja niczego nie zmieniła. Była bez historii.





Indeksy giełdowe rozpoczęły dzień niewielkimi wzrostami, ale bardzo szybko wróciły do poziomu piątkowego zamknięcia i tam czekały na końcówkę sesji. Tam też nic istotnego się nie wydarzyło. Całkowicie neutralne zamknięcie ani na jotę nie zmienia byczego układu rynku.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję niepewnie. WIG20 ugrzązł w wąskim paśmie otaczającym poziom piątkowego zamknięcia. Widać było jednak, że rynek czeka na pretekst do wzrostu. Najbardziej pomagały indeksowi PKN Orlen, KGHM, PKO BP i PZU. W okolicach południa popyt zaatakował mocniej i wydawało się, że nie pozostawił wątpliwości, iż chce oddalenia się WIG20 od przełamanych w piątek oporów. Interesujące było to, że na giełdach zagranicznych nic się nie zmieniło. To był tylko nasz ruch.

Reklama

Od tego momentu, który doprowadził indeks tuż pod 2.900 pkt. rynek uspokoił się, a indeks zaczął się powoli osuwać i w końcu zamarł. Dopiero po rozpoczęciu sesji w USA, kiedy ropa już taniała, a indeksy na Wall Street rosły, WIG20 usiłował znowu ruszyć na północ, ale nic z tego nie wyszło. Gdyby nie fixing, to nie byłoby nawet tego skromnego (0,21 proc.) WIG20. Obroty były znowu spore. Rynek najwyraźniej czeka na pretekst do przedłużenia hossy.