Amerykańscy politycy znowu jednak szkodzili rynkom. Wtorkowy plan senatorskiej „Grupy sześciu” (ograniczenie deficytu, co miało pomóc w podniesieniu limitu zadłużenia) został oceniony jako taki, w którym za mało jest szczegółów. Sprzeciwiało mu się też wielu Republikanów. Można powiedzieć, że wróciliśmy prawie do punktu wyjścia. Istotne było to, że (jak powiedział rzecznik Białego Domu) prezydent Obama zgodzi się na krótkotrwałe podniesienie limitu, jeśli potrzebny będzie czas dla wypracowania docelowego porozumienia. W zasadzie można być na sto procent pewnym, że jeśli ugody nie będzie to plan B pozwoli termin 2 sierpnia przesunąć tak, żeby nie było obniżenia ratingu.

Na rynku akcji reagowano na raporty kwartalne spółek. Po sesji wtorkowej doskonałe wyniki opublikował Apple, ale nie popisał się Yahoo. Apple powinien być bardziej istotny, ale jednak NASDAQ był słaby. Niepewność wynikająca z gierek amerykańskich polityków i czekania na europejski szczyt hamowało popyt. Dlatego też S&P 500 krążył wokół poziomu wtorkowego zamknięcia, a NASDAQ nieznacznie tracił. Końcówka była słaba. Indeksy osunęły się kończąc dzień „na czerwono”. Były to jednak niewielkie spadki. Można powiedzieć, ze przeważyła ostrożność, a obraz techniczny nie zmienił się i jest nadal „byczy”.

GPW w środę znowu (podobnie jak we wtorek) rozpoczęła sesję od umiarkowanego wzrostu i znowu rynek wszedł w marazm połączony z lekkim osuwaniem. Po ostatnich, bardzo słabych sesjach, takie zachowanie nie napawało optymizmem. Widać było jak nasz rynek nurkuje przy osłabieniu pojawiającym się na innych giełdach europejskich i nie bardzo chce rosnąć, kiedy na nich powraca optymizm. Po prostu po tym osunięciu zapanowała stabilizacja i nic się już nie wydarzyło. WIG20 wzrósł o 0,46 proc., co w niczym nie zmieniło „niedźwiedziego” obrazu rynku.