Raport o lipcowych zamówieniach na dobra trwałego użytku był na pozór znakomity. Oczekiwano dwuprocentowego wzrostu (m/m), a okazało się, że zamówienie wzrosły o 4 proc. Bardziej istotne zamówienia bez samochodów wzrosły o 0,7 proc. (oczekiwano półprocentowego spadku). Niby dobrze, ale okazało się, że zamówienia poza sektorem wojskowym i bez samolotów (prognostyk, jeśli chodzi o wydatki biznesu) spadły o 1,5 proc. (oczekiwano spadku o 1 proc.). To wcale nie były dobre dane, ale gracze rzadko dokładniej je analizują.

Interesująco zachował się rynek złota i obligacji. Do rozpoczęcia sesji w USA złoto nieco drożało. Po rozpoczęciu tej sesji gwałtownie staniało (w końcu blisko cztery procent). Wzrosła też rentowność obligacji. Owszem, rynkowi złota taka gwałtowna korekta się już od dłuższego czasu należała, ale można też inaczej ten spadek tłumaczyć. Można mówić, że na rynek powraca spokój i przyciąganie bezpiecznej przystani jest mniejsze. Dlatego też mogły stanieć obligacje (wzrosła rentowność). Jest jednak i inne wytłumaczenie. Taniejące obligacje i brak obawy o wzrost inflacji (reakcja złota) może sygnalizować, że te rynki nie oczekują wznowienia zakupu obligacji. Miedź nie zmieniła ceny, a ropa w końcówce handlu staniała. Trudno dopatrywać się ruchach tych dwóch surowców reakcji na dobre dane makro.

Szeroki rynek akcji (S&P 500) przez bardzo długi czas kręcił się wokół poziomu wtorkowego zamknięcia. Tym razem sektor finansowy stanął po stronie byków. Meredith Whitney, znana analityczka sektora bankowego, oświadczyła, że Bank of America nie będzie pilnie potrzebował podniesienia kapitału, co wyzwoliło korektę cen akcji tego bardzo przecenionego banku. W ostatnich 90 minutach byki znowu i bez problemu zwyciężyły i sesja zakończyła się wzrostem indeksów. Wzrostem, który nadal nie zmienia dwuznacznego obrazu technicznego rynku.

GPW rozpoczęła środową sesję od nieznacznego wzrostu indeksów, który bardzo szybko zamienił się w nieco większy spadek. Szkodziło bykom niepewne zachowanie giełd europejskich. Jednak zadziwiająca reakcja innych giełd europejskich (indeksy ruszyły na północ) na bardzo słaby odczyt indeksu Ifo w Niemczech pomogła naszym bykom zmienić na chwilę kierunek WIG20.

Reklama

Jak tylko indeksy w Europie zaczęły się nieco obniżać (nadal rosnąc) to u nas rynek dosłownie się wywrócił. WIG20 tracił po 2 godzinach już ponad 1,5 procent. Po tym spazmie podaży rynek uspokoił się, mimo że indeksy w Europie osuwały się. Po publikacji „dobrych” danych w USA WIG20 w ciągu niecałych dwóch kwadransów wrócił do poziomu z wtorku. Potem jeszcze w ciągu kilku minut wzrósł o ponad jeden procent po to tylko, żeby zakończyć dzień neutralnie. Takie dzikie ruchy możliwe były dzięki bardzo małemu obrotowi. Rynek jest w fazie wyczekiwania i w niej powinien pozostać.

Wszelkie opinie i oceny zawarte w niniejszym dokumencie wyrażają indywidualne opinie osób go sporządzających w dniu jego publikacji i nie mogą być interpretowane jako podstawa do podejmowania jakichkolwiek decyzji dotyczących inwestycji dokonywanych przez czytelnika. Xelion. Doradcy Finansowi Sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie niniejszego opracowania i zawartych w nim opinii autora.