Dziennikarz Diogo Pombo nie najlepiej zaczął dzień - nie mógł się napić porannej kawy. Ta co prawda była marki portugalskiej, ale już filiżanka pochodziła z Bułgarii. Nie lepiej było w łazience - żel pod prysznic owszem - krajowy, lecz pasta do zębów z Wielkiej Brytanii, szampon do włosów z Francji, a maszynka do golenia amerykańska.

Podobnie wyglądała reszta dnia. Choć Diogo z trudem udało się skompletować produkty na obiad, nie mógł przyrządzić posiłku, bowiem i kuchenka, i mikrofala pochodziły z Azji. Najtrudniejsze było jednak zrezygnowanie z komputera, telefonu, telewizora i... światła, bowiem żarówki również wyprodukowano zagranicą.

Diogo spędził więc wieczór przy świecach, czytając portugalskie gazety. "Dopiero następnego dnia wróciłem do XXI wieku" - podkreśla Diogo, ale mimo trudności apeluje o kupowanie portugalskich produktów i wspieranie gospodarki w dobie kryzysu.

Reklama