Pracownicy spółki dziś rano porzucili pracę, domagając się wypłaty zaległych pieniędzy. Stoczniowcy są zaniepokojeni pogłoskami, że właściciel firmy odstąpił od procedury ratowania stoczni.

>>> Czytaj też: Upadłość Stoczni Gdańsk: Jutro decyzja w sprawie wniosków

Według zapewnień związkowców rano nie pracowali wszyscy pracownicy linii produkcyjnej, czyli około 700 osób. Przed siedzibą zarządu spółki Stocznia Gdańsk pikietowała grupa około 200 osób. Protest przebiegał w spokojnej atmosferze. Przywódcy protestu zapowiadają, że jeśli sytuacja nie zmieni się, niewykluczone, że jutro protest zostanie powtórzony.

Przedstawiciele władz spółki zapewniają, że jeszcze dziś zostaną wykonane przelewy z zaległymi pensjami na konta stoczniowców.

Reklama

>>> Czytaj też: 33 lata temu w Gdańsku podpisano historyczne porozumienia

Kłopoty gdańskich stoczniowców może rozwiązać tylko właściciel zakładu - uważa prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.

Prezes ARP Wojciech Dąbrowski podkreśla, że kierowana przez niego spółka ma niewielki wpływ na zarządzanie gdańskim przedsiębiorstwem. Przypomina, że rola Agencji w restrukturyzacji stoczni polegała na udzieleniu pomocy publicznej w wysokości 150 milionów złotych. Obecnie ta pomoc jest rozliczana. Nie oznacza to jednak, że ARP nie interesuje się losem zakładu - dodaje Wojciech Dąbrowski.

Stoczniowcy uważają, że padli ofiarą konfliktu między właścicielami przedsiębiorstwa - spółkami Gdańsk Shipyard Group i Agencją Rozwoju Przemysłu. Przedstawiciele władz spółki zapewnili, że przelewy z zaległymi pensjami stoczniowców zostaną wykonane jeszcze dziś.