Impas w USA pogrąża giełdy

Od rana wszystkie parkiety na świecie odnotowują spadki. Wczoraj w Azji też dało się odczuć wpływ niepewnej sytuacji w USA, Nikkei 225 stracił 1,22 proc., mimo umacniającego się jena (traktowanego przez inwestorów jako bezpieczna przystań), Kospi stracił 0,2 proc., a Hang Seng spadał o 0,5 proc. na trzy kwadranse przed końcem notowań.

"Weekend nie przyniósł rozwiązania impasu politycznego w USA. Przeciwnie – można odnieść wrażenie, że stanowiska jeszcze bardziej się usztywniły. Rynkom akcji to nie pomaga" - napisał rano w komentarzu Emil Szweda z Open Finance. Według niego piątkowe wzrosty na europejskich parkietach podyktowane były nadzieją na przełom w rozmowach w Kongresie USA. Republikanie nadal jednak nie dogadali się z Demokratami, w dalszym ciągu amerykańskie urzędy są zamknięte a na bezpłatnych urlopach przebywa ponad 800 tys. ludzi zatrudnionych w administracji.

"W Europie czeka nas korekta piątkowych – skromnych przecież - wzrostów (DAX zyskał 0,3 proc., CAC40 0,9 proc.)" - przewiduje analityk. Rano na parkietach Starego Kontynentu indeksy zabarwiły się na czerwono. W Londynie FTSE 100 stracił na otwarciu 0,37 proc., DAX zjechał w dół o 0,8 proc. a CAC40 spadł o 0,67 proc.

"Jeśli chodzi o nasz rynek, to ewidentnie rozgrywa on swoją własną partię" - twierdzi Szweda. Dzisiaj na otwarciu WIG 30 stracił 0,35 proc., podobnie jak WIG 20, który osunął się w dół o 0,36 proc. WIG wylądował na minusie, tracąc 0,26 proc. "Indeks wciąż jest na tyle blisko linii oporu (mniej niż 2 proc.), ze można liczyć na jej przełamanie, ale do tego potrzebna byłaby bardziej pojednawcza postawa polityków amerykańskich. Dziś jej nie widać, zatem WIG20 w najlepszym razie skazany jest na bezproduktywne kręcenie się w miejscu" - pisał rano.