31 marca pasażerowie wrocławskiego lotniska stracą możliwość podróży lotniczej liniami PLL LOT do dwóch centrów biznesowych w Niemczech. Podobna sytuacja czeka podróżnych z Gdańska, Krakowa, Katowic i Poznania. To konsekwencja decyzji przewoźnika o likwidacji połączeń międzynarodowych z portów regionalnych. Od wiosny loty do zagranicznych hubów przesiadkowych będą realizowane jedynie z Warszawy.
Tymczasem biznes musi latać z Wrocławia. To konieczne, by zapewnić rozwój gospodarce regionu. Decyzja podjęta raptem na kilka miesięcy przed wejściem w życie nowego rozkładu (wchodzi w życie pod koniec marca – red.) świadczy o arogancji przewoźnika. Nie będzie łatwo znaleźć zastępstwa na tych trasach, i to w tak krótkim czasie. Tym bardziej że dziś jesteśmy już po okresie, w którym linie lotnicze ustaliły letnią siatkę połączeń.
Część ruchu generowanego na trasach międzynarodowych przez porty regionalne zdaniem PLL LOT miałaby przejąć Warszawa. To nierealne. Już dziś samoloty na trasie Wrocław – Warszawa w godzinach porannego szczytu komunikacyjnego mają maksymalne obłożenie. Jeśli LOT nie wprowadzi do rozkładu dodatkowych rejsów, nie będziemy w stanie sprostać oczekiwaniom rynku w tym segmencie.
Tymczasem dane wskazują, że potencjał sieciowych połączeń międzynarodowych jest ogromny. Od początku roku do końca listopada we Wrocławiu z połączeń do Monachium, Frankfurtu, Dusseldorfu i Kopenhagi skorzystało prawie 270 tys. pasażerów. To oznacza, że wzrost dla tego sektora w 2013 r. wyniósł 6,7 proc. w porównaniu do tego samego okresu roku ubiegłego, zaś samoloty wypełniają się w 80–90 proc.
>>> 2013 rok był dobry dla portów lotniczych w Polsce. Duże wzrosty ilości pasażerów odnotowały między innymi lotniska w podkrakowskich Balicach i w Pyrzowicach na Śląsku.
Kroki, by wykorzystać potencjał uwolniony przez LOT, już podjęła Lufthansa. Niemniej jednak na rynku wciąż pozostaje miejsce dla innych graczy i co nie jest bez znaczenia – również tych opierających się na polskim kapitale inwestycyjnym. Lukę powstałą po zlikwidowanych połączeniach LOT-u mógłby z powodzeniem wypełnić Eurolot. Dysponuje wystarczającą flotą i możliwościami. Staje się zatem realne, by we współpracy z regionalnymi partnerami – lotniskami i samorządami – mógł zaproponować podróżnym ciekawą ofertę w tym sektorze.
Najbardziej pożądane przez podróżnych są połączenia na główne lotniska największych europejskich miast, np. Zurychu, Brukseli czy lotnisko Charles’a de Gaulle’a w Paryżu. Dla pasażerów biznesowych takie połączenia stanowiłyby ciekawą – bo szybką i tanią alternatywę – dla lotów z przesiadką w hubach, a konkurencję z tanimi liniami. Eurolot wygra tym, że jego samoloty lądować będą na głównych lotniskach położonych bliżej centrów miast.
Na lataniu za granicę z portów regionalnych można zarobić, a Eurolot ma na to dobry pomysł. Te połączenia to nasz wspólny interes, dlatego powinno na nich zależeć nie tylko władzom lotnisk, samorządowcom, lecz także Skarbowi Państwa. Z analiz wynika, że nie zaszkodzi to próbie budowy przez LOT hubu w Warszawie, gdyż przy obecnej częstotliwości lotów krajowych i tak nie da się tam dowieźć więcej pasażerów. Polecą oni do Zurychu czy Paryża albo Lufthansą z przesiadką w Monachium lub we Frankfurcie, albo SAS-em z przesiadką w Kopenhadze – albo właśnie Eurolotem bezpośrednio do celu. Decyzje powinny więc być szybkie i oczywiste.