Notowania w Warszawie rozpoczęły się od luki wzrostowej, która wyniosła WIG20 na poziom nie widziany od początku grudnia. To reakcja na wczorajszą, bardzo dobrą sesję na Wall Street, gdzie indeksy odnotowały kolejne historyczne maksima. Wpisała się ona w silny trend wzrostowy, który w Warszawie obserwujemy od końca stycznia. Jednak od otwarcia było już tylko gorzej. Kupujący walczyli mniej więcej do południa, ale ostatecznie kończymy niemal 0,8 proc. pod kreską. Spadkom przewodziły Kernel Holding, Tauron, PGE i PZU. Po zielonej stronie wyróżniał się tylko Synthos.

Sytuacja na rynkach akcji w tym tygodniu jest nietypowa. W USA mamy świetne nastroje – S&P500 pokonał szczyty z przełomu roku, które bronione były bronione przez sprzedających wyjątkowo intensywnie. Historia wykresu na S&P500 pokazuje, że takie wybicia niemal zawsze kończyły się dalszymi wzrostami. Na drugim biegunie mamy Chiny. Pod wpływem informacji o ograniczeniu płynności deweloperom przez banki, indeks giełdy w Szanghaju w dwa dni stracił ponad 4 proc. Dziś nerwowo było też w Turcji, gdzie po okresie pewnego uspokojenia na nowo wybuchła afera polityczna, tym razem bezpośrednio związana z osobą premiera. Rynki wschodzące reagowały różnie, w Budapeszcie inwestorom puściły nerwy i BUX stracił ponad 2,5 proc. Zatem na tym tle niecały 1 proc. spadków w Warszawie, po okresie silnego wzrostu, pokazuje opanowanie inwestorów. Warto zwrócić uwagę, iż rynek akcji w Warszawie wygląda ostatnio nieźle na tle innych rynków wschodzących, co jednak nie oznacza, że nasza specyfika trwale się zmieni.

Na tę chwilę trudno wskazać jeden wątek, którym żyją globalne rynki akcji. Temat Fed ewidentnie stracił na znaczeniu i wydaje się, że nawet redukcja QE w marcu niekoniecznie musi zmącić spokój inwestorów. Sezon wyników się skończył, ale nie dał konkretnych wskazówek. Wyniki były niezłe, a kilka ostrzeżeń co do perspektyw nie wystarczyło, aby przerwać hossę. Temat rynków wschodzących zniknął tak szybko jak się pojawił, mimo iż problemy tam obecne są nadal aktualne. Taka sielankowa atmosfera panowała przez dużą część ubiegłego roku, kiedy indeksy w USA wzrosły o ponad 20 proc. Dziś też są już nad kreską. Niecałe dwie godziny po otwarciu sesji Dow rósł o 0,17 proc., ciągnięty w górę przez Home Depot i Coca Colę.