Słowa potwierdzające obecność na Krymie rosyjskich żołnierzy innej formacji, niż Flota Czarnomorska, padły na antenie rozgłośnią Echo Moskwy. Leonid Słucki mówił, że - na Krymie są oddziały, które zajmują pozycje, na wypadek agresji wojskowej. Deputowany nie wyjaśnił kto miałby dokonać agresji na terytorium suwerennej Ukrainy. Zauważył, że ze strony rosyjskiej armii, to nie jest jakaś wielka operacja. Przypomniał, że Moskwa chce poprzez obecność swoich żołnierzy zapobiec rozlewowi krwi i ochronić ludność cywilną.

Wcześniej Słucki chwalił decyzje Rady Federacji, izby wyższej rosyjskiego parlamentu, za to że przekazała prezydentowi prawo do wprowadzenia wojsk na terytorium Ukrainy. Do tej pory głównodowodzący rosyjskimi siłami zbrojnymi Władimir Putin i minister obrony Siergiej Szojgu twierdzą, że na Krymie nie ma rosyjskich wojsk.

>>> Wydamy 100 mld zł na wojsko. Ale do skutecznej obrony przed Rosją potrzeba dwa razy tyle. Czytaj dalej.

Reklama