Parkowanie w centrach miast niedługo stanie się znacznie droższe. Nawet o dwie trzecie. Dlatego z przymusu pokochamy wkrótce komunikację miejską.

PiS chce dać samorządom większą swobodę w kształtowaniu maksymalnej wysokości opłat za parkingi miejskie. Opcje są dwie: zwiększenie dopuszczalnych stawek w ustawie lub pełna deregulacja. W obu przypadkach skutek będzie odczuwalny bardzo niekorzystnie.

Dziś górne stawki reguluje ustawa o drogach publicznych. Zgodnie z nią za pierwszą godzinę parkowania nie zapłacimy więcej niż 3 zł, a każda kolejna godzina zwiększa godzinną stawkę o 20 proc. Wiele miast, np. Warszawa czy Wrocław, stosuje górne pułapy. Jednak zdaniem wielu lokalnych władz najwyższe możliwe stawki to wciąż za mało, by skutecznie odstraszyć kierowców od regularnego wjeżdżania do centrów miast własnymi autami. Część gmin postuluje 5 zł jako poziom początkowej stawki.

Z apelem w tej sprawie do parlamentarzystów nowej kadencji Sejmu zwrócił się właśnie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. „Niezbędne jest uwolnienie lub przynajmniej podniesienie opłat z tytułu parkowania w strefach płatnego parkowania. Niskie opłaty utrudniają wprowadzenie racjonalnej polityki parkingowej oraz pozyskanie partnerów w projektach budowy parkingów kubaturowych w centrach miast” – przekonuje prezydent Adamowicz.

Wygląda na to, że samorządy nie będą miały problemu z przekonaniem większości parlamentarnej do tego pomysłu. – Gdy kilkanaście lat temu ustalano widełki na poziomie 3 zł, minimalna płaca wynosiła ok. 800 zł. Teraz jest ponad 1700 zł. To oznacza, że stawka parkingowa stała się nieadekwatna do kosztów życia, a na pewno nie zniechęca do parkowania samochodu w centrum miasta. Postaram się temat opłat wpisać do planu pracy mojej komisji jeszcze na to półrocze – deklaruje w rozmowie z nami poseł PiS Grzegorz Adam Woźniak. Wcześniej czy później niemal na pewno wejdą w życie.

Reklama

Pomysł podwyższenia opłat za parkingi miejskie popierają zarówno przedstawiciele PiS, jak i części sejmowej opozycji. Sprawie już przyglądają się urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa (MIB).
– Resort szczegółowo analizuje obowiązujące przepisy pod kątem wprowadzenia zmian w zakresie stref płatnego parkowania. Konieczna jest dodatkowa analiza przepisów pod kątem zasadności wprowadzania zmian – odpowiada nam rzeczniczka resortu Elżbieta Kisil.

Nieoficjalnie wiadomo, że bardziej prawdopodobna jest opcja podniesienia górnych stawek opłat w ustawie. Resort infrastruktury tłumaczy, że opłaty parkingowe są daniną publiczną (i w związku z tym jej górna granica powinna być określona), jednak na ten moment całkowitej liberalizacji polityki parkingowej w samorządach nie można na 100 proc. wykluczyć. Jak bowiem twierdzi rzeczniczka MIB, taka możliwość wymaga „dodatkowej, szczegółowej analizy”.

Postulaty samorządów oraz kierunek wstępnie przyjęty przez rząd i parlamentarzystów PiS popierają eksperci. – Bardzo dobry pomysł, który już dawno powinien zostać wdrożony – uważa Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Dzisiaj stawki są tak niskie, że strefy parkingowe straciły swój sens, bo ludzie przyjeżdżają do pracy i zostawiają samochód na cały dzień, a miejsca te powinny być przecież wykorzystywane na chwilę, np. do załatwienia sprawy w urzędzie. Rotacja miejsc spadła, osób kontrolujących wniesienie opłaty jest za mało, więc nic dziwnego, że problem braku miejsc do parkowania stał się bardzo dotkliwy – wyjaśnia Adrian Furgalski.

Równie entuzjastycznie do podwyżek opłat odnosi się Michał Beim z Instytutu Sobieskiego. Jak dodaje, rząd nie musi decydować się na pełną deregulację, by osiągnąć pożądany efekt. – Nawet jeśli prawo nakazuje, by maksymalna wysokość stawek była w ustawie, to Sejm może wpisać jakiś bardzo wysoki poziom, tak aby można było de facto dowolnie kształtować stawki – mówi ekspert.

Jak duże stawki?

Pytanie, na jak duże stawki zdecydują się samorządy, gdy powstanie możliwość podwyżek? Na razie miasta głośno o tym nie mówią. Ale już w nieoficjalnych rozmowach urzędnicy np. z Warszawy wskazują, że pierwsza godzina parkowania w ścisłym centrum miasta powinna kosztować przynajmniej 5 zł.
Samorządy jeszcze za czasów poprzednich rządów PO-PSL lobbowały za zmianami w przepisach dotyczących płatnego parkowania. W ubiegłym roku gminy wspólnie z operatorami parkingowymi wzięły udział w konferencji „Parkingi 2015 – zarządzanie, biznes, technologia”. Jednym z głównych tematów była właśnie nowelizacja ustawy o drogach publicznych.

Poprzedni rząd jednak nie odważył się na taki ruch, zwłaszcza w okresie wyborczym. – Byłoby to równoznaczne z podwyżką podatków, czemu generalnie jesteśmy przeciwni. W końcu poza VAT trudno nam przypisać jakieś inne podwyżki danin – przekonuje Jan Grabiec, poseł PO i były wiceminister administracji i cyfryzacji. Ale dziś przedstawiciele Platformy nie ukrywają, że popierają pomysł podniesienia widełek ustawowych. – Dzisiejsze stawki za korzystanie z miejskich parkingów są niewystarczające – wskazuje poseł Grabiec. Ma jednak wątpliwości, czy możliwe jest całkowite zrezygnowanie z górnego limitu stawek. – Jest to swego rodzaju danina publiczna, której górna granica powinna być określona ustawowo – dodaje.

Przedstawiciele Kukiz’15, nieformalnego koalicjanta PiS, do sprawy na razie podchodzą ostrożnie. – Teraz priorytetem jest reforma systemu dochodów jednostek samorządu terytorialnego – ucina Andrzej Maciejewski (Kukiz’15), przewodniczący sejmowej komisji samorządowej.
Nie wszystkim samorządom jednak podoba się wizja droższych parkingów miejskich. – Nie możemy wyprowadzać ruchu z centrum, wprowadzając zaporowe stawki za parkowanie. Wiele instytucji użyteczności publicznej znajduje się w centrach miast. Podnoszenie cen za parkowanie w ich pobliżu ogranicza do nich dostęp i różnicuje społeczeństwo. Zamożniejsi kierowcy zaparkują pod danym urzędem, a ubożsi nie – przekonuje Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.

Na drastyczne podwyżki nie zanosi się także w Lublinie. – Nie apelowaliśmy do rządu w kwestii podniesienia czy też uwolnienia możliwości decydowania o maksymalnych stawkach w strefie płatnego parkowania. W przeciwieństwie do miast, w których już od dawna stawka za pierwszą godzinę parkowania obowiązuje na maksymalnym poziomie, w Lublinie wyznaczone ustawą maksymalne 3 zł za pierwszą godzinę parkowania wprowadzimy dopiero od lipca (dziś jest 2 zł – red.), i to tylko w strefie centralnej – mówi Karol Kieliszek z kancelarii prezydenta Lublina.

W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele PiS sugerują, że liberalizacja polityki parkingowej byłaby swego rodzaju gestem w stronę samorządów, które nie tylko chcą większej kontroli nad przestrzenią miejską, ale również domagają się rekompensaty ubytków w ich dochodach w momencie podwyższenia przez rząd kwoty wolnej od podatku (docelowo z 3 do 8 tys. zł). Jak oceniają samorządy, zwiększenie kwoty wolnej od PIT co roku uszczupli ich dochody o blisko 7 mld zł. Z ostatnich rozmów przedstawicieli lokalnych władz z ministrem finansów wynika, że rząd nie zamierza w prosty sposób zwiększać ich udziału we wpływach z PIT, lecz liczy, że na rekompensatę złoży się kilka czynników, np. większa kontrola cen transferowych, korzyści wynikające z programu 500+ (mniej klientów pomocy socjalnej) i podzielenie się z samorządami wpływami z planowanego podatku od sklepów. Dopuszczenie wyższych opłat parkingowych byłoby więc kolejnym elementem układanki.

– Ten pogląd jest absurdalny – ocenia poseł PO Jan Grabiec. – Nie można kompensować samorządom ubytków poprzez podnoszenie podatków. Stawki nie powinny służyć dorabianiu przez samorządy, lecz kształtowaniu przez nie polityki komunikacyjnej. Poza tym strefy płatnego parkowania obowiązują w mniejszości samorządów, a dodatkowe zyski z podniesienia opłat liczylibyśmy co najwyżej w setkach milionów złotych, ale nie miliardach – wskazuje.

>>> Czytaj też: Kolejny wielki europejski producent samochodów ma poważny problem