Według Marcina Jańczuka z sieci biur nieruchomości Metrohouse i współautora raportu, chwilowa stagnacja obserwowana po ogłoszeniu pandemii w 2020 roku, już po 2-3 miesiącach, przekształciła się w prawdziwy boom na rynku mieszkaniowym. "Nietypowa sytuacja, w której się znaleźliśmy, spowodowała wzrost zainteresowania lokowaniem nadwyżek finansowych na rynku nieruchomości. Poza mieszkaniami, które już od dłuższego czasu cieszyły się zainteresowaniem inwestorów, z oferty bardzo szybko znikały działki budowlane, a także rekreacyjne. Zwiększony popyt widoczny był także na rynku domów" - wskazał ekspert. Dodał, że wysoki popyt, w połączeniu w postępującą inflacją i wzrastającymi kosztami siły roboczej, spowodował wzrost cen niemal każdego segmentu rynku.

W raporcie zaznaczono jednak, że obserwowany wzrost cen był niejednolity. Np. w Warszawie, po raz pierwszy w historii średnie ceny przekroczyły 11 tys. zł za m kw. "Analizując wzrosty cen rok do roku widać, że to właśnie w stolicy ceny wzrosły najbardziej w stosunku do pierwszego pandemicznego kwartału zeszłego roku. Różnica wynosi 11,4 proc." - wskazał Jańczuk.

Obecnie - jak napisano - zarówno w Warszawie i największych polskich miastach największym powodzeniem cieszą się lokale od 35 do 50 m kw. Ich udział w transakcjach wynosi 36 proc. Na drugim miejscu plasują się nieco większe mieszkania o metrażu 50-65 m kw., które cieszą się zainteresowaniem 29 proc. nabywców. W dalszym ciągu wiele transakcji przeprowadzana jest w celach inwestycyjnych. Przeciętnie na zakup takiego lokalu - jak wyliczono - przeznaczamy 358 tys. zł.

Napisano, że z danych opracowanych przez ekspertów serwisu RynekPierwotny.pl wynika, że w II kw. 2021 r. na największych rynkach pierwotnych średnia ofertowa cena 1 mkw. nowego mieszkania najbardziej wzrosła w Gdańsku (10,1 proc. kw./kw.), gdzie za metr płacimy już średnio 10 148 zł. Duże wzrosty odnotowano też w Poznaniu i Krakowie – po 4,5 proc. kw./kw. (średnie ceny odpowiednio: 8027 zł i 10 582 zł za mkw.)

Reklama

Jak stwierdził Andrzej Prajsnar z portalu RynekPierwotny.pl, już trzy miasta przekroczyły symboliczną granicę 10 000 zł za mkw. Tak jest właśnie w Warszawy, gdzie kwartalna zmiana (niemal 4 proc.) skutkowała przełamaniem kolejnego progu cenowego - 11 000 zł za mkw. Uwagę - zdaniem Prajsnera - zwraca także rekordowo duży wzrost średniej ceny 1 mkw. dotyczący gdańskiego rynku pierwotnego. "Obecnie cechuje się on drugim największym udziałem nowych mieszkań, które deweloperzy wycenili na ponad 15 000 zł za mkw." - wskazał ekspert Dodał, że sytuację nieco równoważy nadal relatywnie duży udział gdańskich mieszkań (22,9 proc.), które w ujęciu ofertowym kosztują 7000 - 8000 zł za m kw. Jednak - jak napisał - udział mieszkań wycenionych przez deweloperów w tym zakresie cenowym w ciągu kwartału spadł aż o 7,0 punktu procentowego. Zwrócił też uwagę, że na bardzo szybko rosnący odsetek nowych „M” kosztujących 13 000 - 15 000 zł za m kw.

Szacunki zawarte w Barometrze Metrohouse i Gold Finance wskazują, że w II kw. 2021 r. wartość nowo podpisanych umów o kredyt hipoteczny może przekroczyć nawet 22 mld zł. "Kolejne miesiące przynosiły rekordy w liczbie złożonych wniosków kredytowych. Można było to odczuć po kolejkach do wydania decyzji kredytowych, jakie utworzyły się w bankach" - wskazał cytowany w informacji o raporcie ekspert finansowy Gold Finance mówi Andrzej Łukaszewski.

Napisano, że koniec II kw. zakończył proces przystosowywania się przez banki do oferty kredytów hipotecznych ze stałym oprocentowaniem. "Banki mają już w swoich ofertach kredyty z ustalonym oprocentowaniem na okres 5-7 lat, czyli gwarancję dla klienta, że jego rata nie ulegnie w tym czasie zmianie" - czytamy. Zauważono, że różnica pomiędzy najtańszą ofertą ze zmienną stopą procentową a najdroższą ofertą ze stałym oprocentowaniem przy założeniu kredyt na 30 lat, wyniesie przez pierwsze 5 lat ok. 12 tys. zł odsetek na każde 100 tys. zł pożyczonego kredytu na niekorzyść kredytu ze stałą stopą.

Dość dużą zmianę - jak wskazano - odnotowano w sposobie wyliczania zdolności kredytowej. Nowa rekomendacja nakazuje bankom liczyć zdolność dla kredytu na 30 lat, w taki sposób jakby okres kredytowania był na 25 lat. Rekomendacja ma na celu ograniczenie ryzyka związanego z udzielaniem kredytów hipotecznych. "Wprowadzenie tej rekomendacji spowoduje spadek zdolności kredytowej. Dodatkowo, jeśli ktoś zdecyduje się na kredyt ze stałą stopą oprocentowania (czyli na ten moment wyższą ratą), to jego zdolność w aktualnych okolicznościach będzie wyglądać zupełnie inaczej" - skomentował Łukaszewski.