Szczepienia przeciw COVID-19 – preparatem Pfizera - rozpoczęły się w Polsce pod koniec grudnia ub. roku. W tym tygodniu natomiast do szpitali trafiły pierwsze dostawy szczepionek amerykańskiego koncernu Moderna. W środę liczba osób zaszczepionych przeciw COVID-19 w kraju przekroczyła milion.

Ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski podkreślił w rozmowie z PAP, że mimo iż między tymi preparatami występują pewne różnice, to kluczową kwestią jest to, by się w ogóle poddać szczepieniu.

Jak tłumaczył, różnice pomiędzy szczepionkami Pfizera a Moderny dla osób, które mają być zaszczepione są nieznaczne. Ich skuteczność jest na tym samym wysokim poziomie sięgającym ok. 95 proc., a ewentualne skutki poszczepienne mogą wystąpić z podobną częstotliwością i są tak samo krótkotrwałe.

Reklama

Ekspert wskazał, że z punktu widzenia osoby szczepionej, ważna jest m.in. kwestia podania drugiej dawki. Jak wskazał, w przypadku szczepionki Pfizera drugą dawkę podaje się po upływie 3 tygodni, zaś w przypadku Moderny po 4 tygodniach, czyli tydzień później.

"Z badań wynika też, że optymalny poziom odpowiedzi immunologicznej w przypadku Pfizera jest osiągany po 7 dniach od podania drugiej dawki, a w przypadku Moderny – po 14 dniach. Gdyby więc spojrzeć na cały cykl szczepienia, to u Moderny cały proces jest dłuższy o 2 tygodnie, ale to naprawdę nieduża różnica” - zaznaczył.

Ekspert przypomniał, że osoba, która poddaje się szczepieniu pomiędzy przyjęciem pierwszej a drugiej dawki musi szczególnie zwrócić uwagę na to, żeby się nie zakazić, nie zachorować np. na jakąś chorobę sezonową. To wszystko po to, żeby nie odraczać terminu przyjęcia drugiej dawki.

"Ta druga dawka jest bardzo ważna, można by ją nazwać podbijającą. Ona faktycznie wynosi odpowiedź immunologiczną można powiedzieć na wyżyny. Po pierwszej dawce ta odpowiedź nie jest wystraczająca” – powiedział.

Dodał, że jeżeli do punktu szczepień zgłosiłaby się osoba, która ma gorączkę, kaszle, ma duszność wynikającą z infekcji układu oddechowego, to podanie drugiej dawki trzeba będzie odroczyć.

"Jeżeli taka sytuacja się zdarzy, to szczepienie wymaga odroczenia. W praktyce raczej o niedługi okres czasu, co najwyżej o jakiś tydzień, czy dwa. W takim przypadku nie ma żadnych powodów do zmartwień. Nie powinno też mieć to wpływu na to, jak zareaguje układ immunologiczny po podaniu drugiej dawki z tego powodu, że już ta pierwsza dawka powinna powodować powstanie pewnych mechanizmów pamięci immunologicznej. Pojawienie się znowu obcego antygenu powinno silnie pobudzić procesy dalszego szkolenia układu odporności" – podkreślił.

"Ale nie można błędnie przyjmować, że po przyjęciu pierwszej dawki jesteśmy już bezpieczni i zachowywać się w sposób, który pomija jakąkolwiek ostrożność" – dodał.

Rzymski wskazał, że wszystkie środki ostrożności, które obecnie stosujemy w ramach ochrony przed koronawirusem, też są skuteczne w przypadku ochrony przed innymi drobnoustrojami, które mogłyby zakażać układ oddechowy.

Ekspert zaznaczył, że istotniejsze różnice między preparatami Pfizera i Moderny dotyczą samej organizacji programu szczepień.

"Mimo że technologia szczepionek Pfizera i Moderny jest taka sama, to różnice występują właśnie na poziomie logistycznym. Niewątpliwie Pfizer wymaga niższych temperatur, bo -70 st. C, krócej można go przechowywać po rozmrożeniu, bo do 5 dni w lodówce, a ponadto wymaga rozpuszczenia w soli fizjologicznej, tak aby otrzymać te 6 dawek z każdej fiolki. Po rozpuszczeniu w soli fizjologicznej mamy z kolei 6 godzin, aby te dawki podać, bo inaczej się zmarnują” - podkreślił.

"Natomiast Moderna ma tę przewagę, że po pierwsze sama temperatura pierwotnego przechowywania jest wyższa i wynosi -20 st. C, co jest już o wiele łatwiej zorganizować. Po rozmrożeniu preparat Moderny jest stabilny do 30 dni w lodówce – co jest już też ogromną przewagą, bo przecież można dostarczać taką szczepionkę już rozmrożoną do punktów szczepień i ona ma większe szanse się nie zmarnować. Wreszcie, nie wymaga ona rozcieńczania, czyli z punktu widzenia tych wszystkich osób, które organizują, czy też realizują program szczepień w samych punktach – cała procedura jest łatwiejsza. Rzecz jasna, przewaga firmy Pfizer polega na większych niż Moderna możliwościach dostarczania dawek do krajów UE” - dodał.

W piątek decyzję o dopuszczeniu szczepionki stworzonej przez koncern Astra Zeneca ma podjąć Europejska Agencja Leków.

Rzymski tłumaczył, że "preparat Astry Zeneca to szczepionka wektorowa, oparta o szympansiego adenowirusa, którego genom poszerzono o gen białka S koronawirusa. Jest to szczepionka, którą podaje się także w dwóch dawkach; w odstępie między ok. 4 do 12 tygodni”.

"Jest to preparat, który jest łatwy logistycznie, można go przechowywać w lodówce przynajmniej 6 miesięcy – nie wymaga żadnego rozcieńczania. Pod tym względem jest zupełnie normalną szczepionką, która nie sprawia nikomu problemu” – powiedział.

Dodał jednak, że z badania trzeciej fazy wynika, że jest to preparat, który ma najprawdopodobniej niższą, choć wciąż zadowalającą skuteczność.