Dr Jacek Bartosiak wraz George’m Friedmanem, prezesem Geopolitical Future, jest współautorem książki „Wojny w kosmosie. Przewrót w geopolityce”, która ukazała się na rynku polskim. Autorzy twierdzą, że orbity Ziemi zamieniane są w rynek, na którym zarabia się coraz większe pieniądze. Kogo tam nie ma, ten się nie liczy. Ale przestrzeń kosmiczna staje się też coraz poważniejszym źródłem konfliktów.

Ostry konflikt w kosmosie jest nieunikniony? A może już jest?

Niewątpliwie narasta rywalizacja o to, kto ma ustanawiać reguły gry w przestrzeni kosmicznej, jak wolno się w niej poruszać i z niej korzystać, kto może tam stacjonować i zarabiać pieniądze. Ta walka już się oczywiście toczy, Stany Zjednoczone powołały nawet siły kosmiczne. To jest tak, jak z policjantem na ulicy, który zawsze ma przy sobie broń i w każdej chwili może jej użyć. Książka jest zatem zarówno o wojnie jak i o ekonomii, bo te dwie dziedziny działalności człowieka są ze sobą mocno splecione.

Kosmos jednak wydaje się być czymś zupełnie nam obcym.

Reklama

Do życia w wodzie i w atmosferze - ponad ziemią też nie jesteśmy przystosowani, to nie są dla nas naturalne warunki. Potrafimy jednak z tych domen korzystać i czerpać z nich korzyści, jesteśmy nawet w stanie w tych obszarach prowadzić wojnę. Podobnie jest z kosmosem. Wspólnie z George’m Friedmanem piszę o tym jak kosmos, ta nowa domena naszej aktywności, wpływa na życie na Ziemi. A wpływa i to mocno, coraz mocniej. Decyduje o robieniu interesów, o jakości naszego życia, a także o sposobie prowadzenia wojny na Ziemi.

Wojna w kosmosie to jednak coś zupełnie innego.

Jestem przekonany, że prędzej czy później dojdzie do starcia zbrojnego w kosmosie, w którym będą zaangażowane dwa wielkie mocarstwa. Jednym z podstawowych celów będzie unieszkodliwienie znajdujących się w przestrzeni kosmicznej sensorów, głównie satelitów przeciwnika. Prawdopodobne dojdzie do tego za mojego życia, a zarzewiem będzie jakieś starcie na Zachodnim Pacyfiku.

Wojna w kosmosie w zasadzie miała miejsce już wcześniej, w czasie zimnej wojny toczyła się ona między Sowietami i Amerykanami. Przecież już wtedy sensory wykrywały starty rakiet balistycznych. A dziś Amerykanie nie są już w stanie prowadzić żadnej wojny bez sensorów w kosmosie. Nie mogliby przeprowadzić ewakuacji z Afganistanie i Kabulu. Wszelka łączność, komunikacja i obserwacja w znacznym stopniu odbywa się za pośrednictwem satelitów, znajdujących się na orbitach okołoziemskich. A można je zagłuszyć, na przykład przy użyciu fal elektromagnetycznych.

W książce wymieniana jest konkretna data wybuchu wojny w kosmosie, wczesny majowy świt 2076 r. Proroctwo?

W tym dniu będą miał 100 lat, a przynajmniej mam taką nadzieję. Ale poważnie, do tego czasu zaistnieją wszystkie wydarzenia, przełomy, które przewidujemy w książce wspólnie z George’m Friedmanem. Ta data ma jedynie znaczenie symboliczne.

Kto będzie walczył w kosmosie, ludzie czy sztuczna inteligencja?

Oczywiście, użycie sztucznej inteligencji jest niezbędne, wręcz kluczowe, bo w kosmosie prędkości są kosmiczne. Wszystko dzieje się tam o wiele szybciej. Sztuczna inteligencja będzie zatem coraz bardziej wspierała zarówno działania handlowe i gospodarcze, jak też wojskowe. Sztuczna inteligencja będzie pomocna w poszukiwaniu surowców na Księżycu, w dokonywaniu odwiertów na odległość i zarządzaniu znajdującymi się tam kopalniami. Zastąpi ogromną rzeszę ludzi, która była konieczna do tego rodzaju przedsięwzięć.

Kto będzie podbijał kosmos, ludzie czy roboty?

Podbój kosmosu będzie się odbywał przy użyciu robotów. Ludzie nadal żyją na lądzie, a nie w wodzie czy powietrzu, choć te domeny udało się nam opanować. Roboty zdominują przestrzeń kosmiczną, ale będą sterowane przez ludzi. To ludzie będą podejmować decyzje strategiczne, o wojnie i pokoju. (PAP)

Autor: Zbigniew Wojtasiński