Głosy ponad 2 mln Hiszpanów, którzy brali udział w wyborach w konsulatach tego kraju, mogą okazać się ważne dla powołania nowego rządu, gdyż dotyczą obsadzenia dziewięciu mandatów.

Większość głosów za granicą oddanych została przez Hiszpanów mieszkających w Argentynie, Francji, USA, na Kubie oraz w Niemczech.

Według agencji Europa Press dzięki ponownemu przeliczeniu głosów może dojść do "nowej arytmetyki" powyborczej, a centroprawicowa Partia Ludowa (PP), która wygrała wybory, mogłaby zyskać trzy dodatkowe mandaty. Obecnie ma ich 136.

Pod koniec sierpnia w niższej izbie parlamentu, 350-osobwym Kongresie Deputowanych, spodziewane jest głosowanie nad wotum zaufania dla rządu tworzonego przez lidera PP Alberto Nuneza Feijoo. Jego gabinet mógłby liczyć na prawdopodobne poparcie przez 171 posłów. To zbyt mało, aby uzyskać poparcie większości izby.

Reklama

Większe szanse na utworzenie rządu ma szef Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), obecny premier Pedro Sanchez. Wprawdzie jego partia zdobyła tylko 122 mandaty i uplasowała się na drugim miejscu, ale wspólnie z lewicowym blokiem Sumar i separatystami z Katalonii i Kraju Basków mogłaby zdobyć poparcie większości posłów w izbie.

W czwartek władze konserwatywnej Vox prawdopodobnego koalicjanta PP wezwały państwową komisję wyborczą do wglądu w dokumenty ze wszystkich lokali wyborczych w Hiszpanii i poza jej granicami, "aby wykluczyć możliwość pomyłki w trakcie liczenia głosów".

Marcin Zatyka