Sześcioro byłych członków prezydium katalońskiego parlamentu w czwartek rano stawiło się przed Sądem Najwyższym w ramach procedury sądowej rozpoczętej po ogłoszeniu 27 października przez kataloński parlament niepodległości regionu. Wśród nich była odsunięta od władzy szefowa katalońskiego parlamentu Carme Forcadell.

Jednocześnie przed madryckim sądem Audiencia Nacional, który zajmuje się najpoważniejszymi sprawami polityczno-finansowymi i terroryzmem, zeznania składa w czwartek dziewięcioro spośród 14 wezwanych byłych członków regionalnego rządu Katalonii.

Do sądu, zgodnie z zapowiedzią, nie przybył były szef katalońskich władz Carles Puigdemont, który obecnie przebywa w Belgii wraz z czterema byłymi ministrami w regionalnym rządzie. Adwokat Puigdemonta, Paul Bekaert, zapowiedział, że mimo to jego klient będzie współpracował z hiszpańskimi i belgijskimi władzami. "Klimat nie jest dobry, lepiej utrzymywać pewien dystans" - oznajmił Bekaert. "Będziemy współpracować z hiszpańskim i belgijskim wymiarem sprawiedliwości, jeśli zostaniemy o to poproszeni" - dodał.

Puigdemont już w środę mówił, że zignoruje nakaz sądowy, podobnie jak towarzyszący mu współpracownicy. Zapewnił, że jest gotów zeznawać w Belgii.

Reklama

W związku z niestawieniem się w sądzie może zostać wydany nakaz aresztowania Puigdemonta. Praktycznie uniemożliwiłby on Puigdemontowi start w przedterminowych wyborach do parlamentu Katalonii, które są zaplanowane na 21 grudnia.

W poniedziałek hiszpański prokurator generalny Jose Manuel Maza zapowiedział, że w związku z ogłoszeniem przez Katalonię niepodległości chce postawienia byłym przywódcom tego regionu zarzutów rebelii, działalności wywrotowej i malwersacji. Za te przestępstwa grożą w Hiszpanii kary odpowiednio 30, 15 i 6 lat więzienia.

Prokurator oskarża byłych liderów niepodległościowych o zachęcanie mieszkańców Katalonii do "aktywnej rebelii" w celu doprowadzenia do secesji. Przypomina, że katalońscy przywódcy ignorowali wszystkie decyzje sądownictwa, w tym zakaz organizowania referendum niepodległościowego 1 października.

Katalońskie władze twierdzą, że podczas tego plebiscytu oderwanie się regionu od reszty kraju poparło 90,18 proc. głosujących, przy 43-procentowej frekwencji.

W najbliższych dniach sędziowie postanowią, czy rozpocząć śledztwo, które może potrwać nawet kilka lat i skutkować procesem. Ustalą też, czy wezwani powinni trafić do aresztu śledczego. Mogą podjąć decyzję o warunkowej kaucji lub nakazać im oddanie paszportów.

Sądy już zwróciły się do secesjonistycznych przywódców, by w piątek wpłacili 6,2 mln euro, aby pokryć potencjalne zobowiązania.

27 października hiszpański Senat zaaprobował przejęcie przez rząd w Madrycie władzy w Katalonii, by zahamować proces odrywania się tego regionu od reszty kraju. Nastąpiło to krótko po przyjęciu przez kataloński parlament w tajnym głosowaniu rezolucji o ustanowieniu niezależnej od Hiszpanii Republiki Katalonii. (PAP)

jhp/ kar/