Kryzys polityczny w Italii zaczyna się przeradzać w kryzys ekonomiczny. Istnieje obawa, że rozleje się na całą Europę.

Prezydent Sergio Mattarella zablokował zawiązanie koalicji i powołanie rządu przez antysystemową Ligę Północną i Ruch 5 Gwiazd. Pogratulował mu Emmanuel Macron. Ucieszyli się Niemcy, którzy ustami komisarza Günthera Oettingera wyrazili nadzieję, że nastroje na rynkach europejskich (czyt.: wysokie koszty obsługi włoskiego długu) spacyfikują populistów z prawej i lewej strony sceny politycznej.

Ale nadzieje na powstrzymanie turbopopulistycznej fali w trzeciej gospodarce strefy euro mogą być płonne. Jak do tej pory lobbowanie przeciw Lidze i Ruchowi jedynie poprawia ich notowania. Według „Frankfurter Allgemeine Zeitung” oba ugrupowania po ewentualnych kolejnych wyborach będą jeszcze bardziej „anty”: antyunijne, antyestablishmentowe i antysystemowe.

Włochy to zresztą niejedyny problem strefy euro. Na horyzoncie jest również niestabilność w innej dużej gospodarce – Hiszpanii. Na piątek zaplanowano głosowanie nad wotum nieufności dla premiera Mariano Rajoya. Los jego rządu – w związku z pogłębiającym się kryzysem korupcyjnym – jest niepewny. Do tego tli się nierozwiązany problem separatyzmu katalońskiego.

Ryzyko kolejnych wyborów parlamentarnych we Włoszech, w których antysystemowe ugrupowania mogą osiągnąć wynik jeszcze lepszy niż w marcu, sprawiło, że rynek finansowy miał tam wczoraj najsłabszy dzień od wielu lat. Podobny trend dotyczy Hiszpanii. Odbiło się to też na notowaniach w innych krajach europejskich, w tym w Polsce.
Reklama
O niepokoju inwestorów najlepiej świadczy rentowność włoskich dwuletnich obligacji skarbowych. Jeszcze dwa tygodnie temu była ujemna – podobnie jak w innych krajach Eurolandu. W poniedziałek przekroczyła już 0,5 proc., a wczoraj wzrosła powyżej 2,2 proc.

Trwa ładowanie wpisu

Notowania sprzedanych w przeszłości papierów powinny martwić przede wszystkim inwestorów z międzynarodowych funduszy czy firm ubezpieczeniowych. Ale i rząd w Rzymie bezpośrednio odczuł problemy. Sprzedał wczoraj sześciomiesięczne bony skarbowe o wartości 5,5 mld euro. O ile na poprzednim przetargu to nabywcy płacili za możliwość ulokowania pieniędzy w papierach (efekt ujemnej rentowności), o tyle teraz rząd musi zapłacić 1,2 proc. w skali roku. To najwięcej od lutego 2013 r., gdy Półwysep Apeniński wychodził z zawirowań związanych z kryzysem zadłużeniowym południa Europy.
– Włochów nie stać na to, żeby za dużo płacić za obsługę długu – uważa Andrzej Bratkowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem, jeśli w Rzymie pojawi się rząd, który faktycznie będzie usiłował wyjść ze strefy euro, to problemy Italii mogą się rozlać na całą Unię.

Te obawy już mają odbicie w notowaniach euro. Wczoraj po raz pierwszy od lipca ub.r. kosztowało mniej niż 1,16 dol. Spadały ceny akcji na giełdach na całym kontynencie (najbardziej w krajach Południa). Główny indeks warszawskiego parkietu znalazł się na najniższym poziomie od lutego ub.r. A kurs dolara wyraźnie przekroczył 3,7 zł.

>>> Polecamy: "Economist": Kryzys we Włoszech sieje panikę na globalnych rynkach