Już od najbliższego piątku, a więc od daty wejścia w życie tzw. ustawy kagańcowej (Dz.U. z 2020 r. poz. 190), na sędziów i prokuratorów zostanie nałożony obowiązek składania pisemnych oświadczeń o przynależności do wszelkiego rodzaju zrzeszeń, w tym stowarzyszeń. Będą na to mieli 30 dni. Później oświadczenia te zostaną opublikowane w dostępnych w internecie Biuletynach Informacji Publicznej. W trakcie prac nad projektem ustawy nikt nie miał wątpliwości, że przepis ten ma ułatwić rządzącym ustalanie, czy sędzia lub prokurator przypadkiem nie należą do któregoś ze stowarzyszeń sędziowskich/prokuratorskich krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Jak się jednak okazuje, za jego sprawą będziemy mogli dowiedzieć się o osobach noszących togi z fioletowymi i czerwonymi żabotami dużo więcej.
– Sędziowie mogą przecież należeć do różnego rodzaju stowarzyszeń. To nie muszą być tylko stowarzyszenia sędziowskie. Ta regulacja niesie ze sobą ryzyko ujawnienia takich danych wrażliwych jak orientacja seksualna, pochodzenie etniczne czy nawet stan zdrowia – uważa Krzysztof Izdebski, członek zarządu i dyrektor programowy Fundacji ePaństwo.
Na niebezpieczeństwo upublicznienia danych o charakterze wrażliwym zwraca uwagę także Helsińska Fundacja Praw Człowieka. „Fakty te może bowiem zdradzić zadeklarowanie przez sędziego członkostwa w stosownych organizacjach (np. Stowarzyszeniu Chorych na Stwardnienie Rozsiane, Międzynarodowym Stowarzyszeniu Gejów i Lesbijek czy Stowarzyszeniu Romów w Polsce) (…)” – czytamy w opinii, jaką fundacja przedstawiła w trakcie prac nad projektem ustawy.
Nadmierna ingerencja
Reklama
Podmioty zajmujące się ochroną prywatności nie mają więc wątpliwości, że omawiane przepisy są nie do pogodzenia z konstytucyjnym prawem ochrony danych osobowych oraz prawem do zrzeszania się (patrz: grafika).
„Omawiana regulacja zbyt daleko ingeruje więc w prawo do prywatności sędziów” – twierdzi HFPC. Jak zauważa, jest to szczególnie niepokojące, gdyż omawiane informacje będą miały charakter jawny i będą udostępniane za pośrednictwem BIP.
Zdaniem fundacji kwestionowane regulacje powinny być „bezwzględnie obudowane zabezpieczeniem, które pozwalałoby sędziemu zaniechać opublikowania w przedmiotowym oświadczeniu informacji, które naraziłyby go na ujawnienie informacji wrażliwych”.
Na nowe rozwiązania krytycznym okiem patrzy też wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka.
– Nałożenie na sędziów i prokuratorów obowiązku upubliczniania informacji o przynależności do stowarzyszeń i fundacji głęboko ingeruje w konstytucyjnie chronioną wolność zrzeszania się oraz prawo do prywatności. Nosi to znamiona powszechnej lustracji aktywności społecznej i publicznej sędziów i prokuratorów. W wielu przypadkach upublicznione informacje o sędziach i prokuratorach mogą prowadzić do ujawnienia ich światopoglądów, przekonań, a nawet orientacji seksualnej – mówiła wicemarszałek podczas prac nad projektem.
Z kolei jeden z prokuratorów zwraca nam uwagę, że projektodawcy, tworząc budzące wątpliwości przepisy, celowo posłużyli się określeniem najszerszym („zrzeszenie”), a stowarzyszenia wymienili tylko przykładowo. Pojęciem „stowarzyszenie” nie są objęte m.in. kościoły i inne związki zawodowe czy organizacje religijne. Dlatego też jego zdaniem konsekwencją będzie ujawnienie przynależności religijnej sędziów i prokuratorów.
– To szaleństwo. Zastosowano w ustawie określenie, w którym mieści się wszystko, począwszy od kółka różańcowego, na stowarzyszeniu osób chorych na depresję skończywszy – stwierdza prokurator.
Trochę innego zdania jest Krzysztof Izdebski.
– Nie sądzę, aby ustawa zobowiązywała do składania oświadczeń o przynależności do danego kościoła czy też związku wyznaniowego. A to dlatego, że one działają na odrębnych zasadach niż stowarzyszenia czy zrzeszenia – zauważa ekspert. Choć jednocześnie dodaje, że przy odrobinie złej woli oczywiście możliwa jest taka rozszerzająca interpretacja omawianych przepisów.
Ratio legis
Rozwiązań bronią zarówno ich autorzy, jak i Ministerstwo Sprawiedliwości, tłumacząc przy tym, jakie było ratio legis zmian.
Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości i zarazem poseł PiS, który był jednym z wnioskodawców projektu, przypomina, że w Senacie w trakcie prac nad ustawą przywoływano przykład sędziego, który jest członkiem koła łowieckiego i ma rozstrzygać o szkodach łowieckich.
– Zasadą konstytucyjną jest prawo do bezstronnego sądu. Jeśli sędzia jest członkiem stowarzyszenia płaskoziemców i ma rozstrzygać w sprawie dotyczącej oddziaływania grawitacji, to podsądny ma prawo to wiedzieć w imię zachowania bezstronności. Jeśli sędzia jest członkiem ONR i ma rozpatrywać sprawę dotyczącą propagowania faszyzmu, to też powinno być to wiadome – tłumaczy Kaleta. I podkreśla, że ustawa nie zakazuje działania sędziów w jakimkolwiek stowarzyszeniu.
Z kolei Anna Dalkowska, wiceminister sprawiedliwości, w trakcie sejmowych prac nad projektem podkreślała, że „ustawa utrwala również konstytucyjny standard apolityczności sędziów oraz realizuje zasadę transparentności organu władzy sądowniczej i sędziów, która stanowi podstawową gwarancję demokratycznego państwa prawa”. Jak mówiła, działalność w zrzeszeniach, w szczególności w stowarzyszeniach zawodowych i partiach politycznych, nie jest objęta prywatnością funkcjonariusza sprawującego wymiar sprawiedliwości.
„Tutaj nie chodzi o to, że ustawa w jakimkolwiek przepisie ogranicza swobodę przynależności do zrzeszeń czy stowarzyszeń, ponieważ takiego przepisu nie ma. Są tylko przepisy, które mówią o tym, że dla transparentności życia społecznego oraz dla prawa obywatela do sądu istotne jest to, aby wiedział, czy sędzia działa w jakimkolwiek stowarzyszeniu” – argumentowała wiceminister.
>>> Czytaj też: Skarbówka ściąga PIT, choć NSA na to nie pozwolił