Spadkowe zakończenie poniedziałkowej sesji w Stanach Zjednoczonych, narastający konflikt w Korei, włoskie kłopoty budżetowe, problemy banków w Hiszpanii - to aż nadmiar negatywnych impulsów dla rynków akcji.

"Nic więc dziwnego, że na giełdach w Azji i Europie nastroje były wręcz fatalne. Także kontrakty na amerykańskie indeksy nie wróżyły niczego dobrego, a początek sesji na Wall Street te nastroje tylko przypieczętował" - powiedział Roman Przasnyski z Gold Finance.

Dodał, że na głównych giełdach europejskich sesja rozpoczęła się od dużych spadków.

"Paryski CAC40 tracił ponad 3 proc., a DAX i FTSE zniżkowały po około 2,5 proc. W kolejnych godzinach handlu sytuacja wcale się nie poprawiała. Powodów do zmartwień inwestorom nie brakowało. W Atenach i Madrycie wskaźniki spadały po 3,5 proc. Aż 4 proc. tracił moskiewski RTS. Rumuński BET zniżkował dramatycznie aż o ponad 10 proc." - poinformował analityk.

Reklama

Jak dodał, byki nie miały żadnych szans na obronę. Około południa indeks w Paryżu tracił ponad 5 proc., o prawie 3,5 proc. zniżkowały niemiecki DAX i brytyjski FTSE

W efekcie niemiecki indeks DAX na zamknięciu spadł o 2,34 proc., do 5 670,04 pkt.

Brytyjski indeks FTSE100 stracił 2,54 proc. i wyniósł 4 940,68 pkt

Francuski indeks CAC40 spadł o 2,90 proc., do 3 331,29 pkt.